Przed sześcioma laty podopieczni Bogdana Wenty na mistrzostwa świata wybierali się w spokoju. Skoncentrowani, pełni wiary i nadziei, bez cienia presji. Zespół, od którego nikt nie oczekiwał cudów, odpalił w imponującym stylu, triumfalny marsz wieńcząc wywalczeniem tytułu drugiej drużyny świata. W fazie pucharowej gracze Wenty emocjami rozgrzali serca kibiców do czerwoności sprawiając, że Polacy z miejsca pokochali swoich twardzieli, o którym jeszcze kilka miesięcy wcześniej w kraju nad Wisłą nie słyszał prawie nikt.
W ciągu tych kilku lat rodzimy szczypiorniak dźwignął się z epoki kamienia łupanego i dziś jest na świecie bytem powszechnie uznawanym i szanowanym. Polacy regularnie w wielkich imprezach rywalizują o miejsce w czołówce, od momentu wywalczenia srebrnego medalu w Niemczech za każdym razem kończyli ważne turnieje w czołowej dziesiątce.
Wicemistrzostwo świata udało się poprawić brązowym krążkiem, a etap sukcesów zwieńczyło czwarte miejsce na Euro, po którym nastała posucha. Turnieje w Szwecji i Serbii biało-czerwoni kończyli zanim gra o medale na dobre zdążyła się rozpocząć, niepowodzeniem naznaczona została kampania olimpijska. Zmienił się selekcjoner, w narodowej drużynie nie ma już Grzegorza Tkaczyka, Mariusza Jurasika, Patryka Kuchczyńskiego i Tomasza Tłuczyńskiego. Wraz z zatrudnieniem Michaela Bieglera w drużynie narodowej doszło do nowego otwarcia.
Aktualnie Polacy stoją u zarania ścieżki, której kres wiedzie do mistrzostw Europy, które za trzy lata zagoszczą w naszym kraju. Kadra znów wybiera się na wielki turniej w spokoju. Biało-czerwonych podczas oficjalnej konferencji prasowej żegnało kilkudziesięciu dziennikarzy, nikt nie wymagał jednak od nich medalowych deklaracji. Cele są skromne, sukcesem będzie ćwierćfinał. Stamtąd do podium jest już jednak tylko krok...
- Wierzę w finał - powiedział Michał Kubisztal, wracający do drużyny narodowej po kilku latach przerwy. - Myślę, że możemy dużo zwojować - dodaje Przemysław Krajewski, który na mistrzostwach świata zadebiutuje. Polacy turniej w Hiszpanii rozpoczynają jako wielka niewiadoma, która faworytem nie jest, ale może odpalić w każdej chwili. Ze starymi gwiazdami i nieobliczalną młodzieżą, którą jesienią dała kadrze ożywczy zastrzyk świeżej krwi.
- Chcemy zrobić niespodziankę. Zarówno sobie, jak i kibicom. By wrócić do kraju z podniesionymi głowami - deklaruje Sławomir Szmal, od którego w Hiszpanii zależeć będzie bardzo dużo. On, bracia Jureccy i Krzysztof Lijewski to kluczowe elementy w układance Bieglera. Na początek biało-czerwoni będą musieli powstrzymać armadę Jurija Szewcowa, którą z poziomu parkietu do triumfu poprowadzić spróbuje Siarhei Rutenka.
Białorusi nie można zlekceważyć, powodów do strachu jednak nie ma. To zespół na dorobku, który do światowej czołówki powraca po wielu latach przerwy. Polaków spróbuje zaskoczyć agresywną obroną nastawioną na wyłączenie naszego lewego rozegrania. Jesienią potrafili oni zremisować ze Słowenią, teraz faworytem jesteśmy jednak my. - Budujemy nową historię - nie ma wątpliwości Szmal. Chcielibyśmy, by była równie piękna, jak te poprzednie. Nadto wymagać nie należy, wierzyć jednak warto.