Przed pierwszym gwizdkiem wydawało się, że faworytami tego pojedynku będą reprezentanci Słowenii, którzy jak dotąd mieli na swoim koncie komplet zwycięstw. Białorusini, wśród których ponownie brylował Siarhei Rutenka pokazali jednak, że ich występ na mistrzostwach świata nie jest dziełem przypadku.
Pierwsze minuty były bardzo wyrównane. Żadna z drużyn nie potrafiła wyjść na prowadzenie wyższe niż różnicą jednej bramki, a kilkakrotnie rywali zatrzymywali bramkarze. Później jednak do głosu doszli nasi wschodni sąsiedzi. Sygnał do ataku dał Siarhei Rutenka, a dobrze bronił Vitali Charapenka. Do tego nałożyły się błędy w ofensywie Słowenii i po czwartej z rzędu bramce w wykonaniu Białorusi, tym razem zdobytej przez Dzmitryego Nikulenkau, drużyna ta prowadziła już 6:3. Słoweńcy co prawda na chwilę zastopowali rywali, ale nie potrafili odmienić losów pierwszej połowy. Tuż przed gwizdkiem ponownie do głosu doszedł skuteczny Rutenka, który zdobył trzy bramki w przeciągu trzech minut. Ostatecznie po rzucie Nikulenkau, Białoruś po pierwszej połowie prowadziła 17:12.
Piłka ręczna na SportoweFakty.pl - nasz nowy profil na Facebooku. Dla wszystkich fanów szczypiorniaka i nie tylko! Kliknij i polub nas!
W meczu z Polską Słowenia pokazała, że jej atutem jest świetna gra na początku drugiej połowy i tym razem również nie było inaczej. Już w pierwszej akcji bramkę zdobył Jure Dolenec. Ponownie dobrze bronił Gorazd Skof i po bramce Boruta Mackovseka, w 34. minucie na tablicy wyników było już tylko 16:17! W końcu w 42. minucie po tym, jak Luka Zvizej pokonał Charapenkę, zespół Słowenii doprowadził do remisu, a niedługo później po bramce Jurego Doleneca, wyszedł na prowadzenie.
Gdy po bramce Mihy Zvizeja na 23:21 wydawało się, że zapowiada się powtórka z meczu z biało-czerwonymi, reprezentacja Białorusi, w której na bramkę wszedł Kazimierz Kotliński, przełamali rywali i po celnym rzucie Ivana Brouki, wyszli na prowadzenie 25:24. Do końca spotkania trwał pojedynek bramka za bramkę. Po celnym rzucie Dragan Gajicia na 42 sekundy przed końcem, Słowenia prowadziła 27:26. Na 18 sekund przed gwizdkiem, czas wziął trener Białorusi. Nic to jednak nie dało i po raz kolejny po horrorze zwyciężyli Słoweńcy. Duża w tym rola Urosa Zormana, który po zdobyciu bramki na 26:26, genialnie podał piłkę kołowemu, po czym padła decydująca bramka z rzutu karnego.
Słowenia - Białoruś 27:26 (12:17)
Składy:
Słowenia: Skof, Prost - Gajic 8, Dolenec 4, Skube 4, L.Zvizej 3, Gaber 2 (2 min), M.Zvizej 2, Kavticnik 2, Dobelsek 1, Mackovsek 1, Zorman 1 oraz Bezjak (2 min), Bundalo (2 min), Bilbija, Marguc.
Białoruś: Charapenka, Kotliński - S.Rutenka 9 (4 min), Nikulenkau 5, Tsisou 4 (2 min), Babichev 3, Shylovich 2 (2 min), Brouka 2, D.Rutenka 1, oraz Niazhura (2 min), Baranau, Kamyshyk, Kniazeu, Chystabayeu, Shumak, Pukhouski.
Przebieg meczu:
I połowa: 0:1, 1:1, 2:1, 2:2, 3:2, 3:3, 3:4, 3:5, 3:6, 4:6, 4:7, 4:8, 5:8, 6:8, 6:9, 7:9, 7:10, 7:11, 8:11, 8:12, 9:12, 9:13, 10:13, 10:14, 10:15, 11:15, 11:16, 12:16, 12:17.
II połowa: 13:17, 14:17, 15:17, 16:17, 16:18, 17:18, 17:19, 18:19, 18:20, 19:20, 19:21, 20:21, 21:21, 22:21, 23:21, 23:22, 23:23, 24:23, 24:24, 24:25, 25:25, 25:26, 26:26, 27:26.
Słoweńcy,cholerni farciarze.
Przewidywałem,że zakończą mec różnicą 3-5bramek.
A tu 5 bramek miała Białoruś.Ale było blisko...
Pozostało chłopakom 'rzucić' wszyst Czytaj całość