Stawka poniedziałkowego spotkania, a przede wszystkim świadomość o następstwie ewentualnej porażki bezsprzecznie odcisnęły piętno na grze obu zespołów. Zarówno polscy szczypiorniści, jak i ich rywale ataki rozgrywali powoli, starając się kończyć akcje jedynie z dobrze wypracowanych pozycji. Zważywszy jednak na twardą obronę prezentowaną po obu stronach boiska, często kończyło się to nic nie wnoszącą wymianą podań.
Mecz powinien rozpocząć się po myśli biało-czerwonych. Już w pierwszej akcji Bartosz Jurecki wywalczył rzut karny, którego jednak, po raz kolejny zresztą na tych mistrzostwach, nie wykorzystał Michał Kubisztal. Polacy grali statycznie, rzuty z drugiej linii nie stanowiły większego problemu dla Rolanda Miklera, w efekcie czego po kilku składniejszych atakach Węgrów, rywale wygrywali w 9. minucie 3:1.
Zmiana gry biało-czerwonych nastąpiła tuż przed upływem pierwszego kwadransa. Udana dwójkowa współpraca między Krzysztofem Lijewskim a Bartoszem Jureckim przyniosła najpierw wyrównanie, a kolejna bramka "Lijka" wyprowadziła nas na prowadzenie 6:4 (16. min.). Problemy przyszły jednak już po chwili - najpierw drugie dwuminutowe wykluczenie otrzymał Michał Jurecki, a zmianę systemu gry w defensywie zarządził Lajos Mocsai. Całkowicie rozbiło to marny już przecież atak pozycyjny biało-czerwonych.
Madziarzy natomiast konsekwentnie rozgrywali swe akcje w ofensywie. Większość prób kończyła się wypracowaniem dogodnej pozycji skrzydłowym, wśród których na pierwszoplanową postać wyrósł Gergo Ivancsik. Skrzydłowy MKB Veszprem nie mylił się w pojedynkach z Sławomirem Szmalem, w efekcie czego tuż przed końcem pierwszej połowy Węgrzy wypracowali dwubramkowe prowadzenie (9:7).
Przerwa w grze nie odmieniła postawy polskiego zespołu. Wysoko wysunięty węgierski zawodnik udanie rozbijał wszelkie ataki biało-czerwonych, przez co naszym akcjom brakowało tempa i szybkości. Dodatkowo podopiecznych Michaela Bieglera zawodziła skuteczność - dość powiedzieć, że pierwszą bramkę w drugiej połowie zdobyliśmy dopiero w 36. minucie.
Węgrzy natomiast korzystali ze wszelkich naszych błędów. Świetnie wyglądał szybki atak podopiecznych Mocsaia, a w razie ewentualnych problemów Madziarzy polegali na atomowych rzutach Laszlo Nagy'a i indywidualnych akcjach Gabora Csaszara. W 43. minucie przegrywaliśmy już 11:17 i co gorsza, nic nie wskazywało na to, by Polacy modli odmienić losy rywalizacji.
Nieznaczny sygnał do natarcia dali w 46. minucie Bartosz Jurecki i Piotr Grabarczyk - ich dwa trafienia zniwelowały przewagę rywali do czterech bramek, jednak szybkie odpowiedzi Gabora Csaszara oraz Tamasa Mocsaia przywróciły status quo. Polakom brakowało pomysłu oraz odrobiny szczęścia i choć ambitnie walczyli do końcowych minut, to wygrana węgierskiego zespołu była bezdyskusyjna. W 55. minucie przegrywaliśmy 18:26 i do końcowego gwizdka nie zdołaliśmy odrobić choćby jednej bramki straty.
Węgry: Mikler (12/31 - 38%) - Szollosi 3, Mocsai 3, Csaszar 5, Ivancsik 6, Harsanyi 3, Putics 2, Krivokapić, K. Nagy 2, L. Nagy 3, Zubai, Schuch, Lekai.
Polska: Szmal (8/30 - 26%), Wichary (1/6 - 16%) - Jaszka 1, K. Lijewski 2, Bielecki 2, Bartczak, Wiśniewski 3, B. Jurecki 5, M. Jurecki, Grabarczyk 1, M. Lijewski, Syprzak, Kubisztal 3, Orzechowski 1.
Kary: Węgry - 4 min. (Harsanyi, Lekai - po 2 min.); Polska - 4 min. (M. Jurecki - 4 min.).
Madziarzy podwyższyli obronę i mieli oko na nasze lewe rozegranie - Karol był faulowan Czytaj całość
1. Brak siły rażenia z drugiej linii. Michał Jurecki kompletnie nie trafił z formą na mistrzostwa, Krzysiek Lijewski zupełnie nie mógł się wstrzelić, bo o Czytaj całość