- Generalnie jest mi ciężko oceniać takie spotkania, zwłaszcza na gorąco - przyznaje w rozmowie ze SportoweFakty.pl były reprezentant Polski. - Przede wszystkim zdobyliśmy zbyt mało bramek, w przeciwieństwie do Węgrów, którzy tego dnia pod względem rzutowym byli niemalże doskonali. Nie pamiętam, kiedy nasz zespół zaliczył tylko dziewiętnaście trafień w jednym meczu na turnieju rangi mistrzowskiej... - mówi gracz Vive Targów Kielce.
Co było przyczyną tak słabej gry Polaków w ataku? - Ciężko powiedzieć. Nie wydaje mi się, abyśmy byli pod tym względem źle przygotowani, bo w innych meczach funkcjonowało to w naszym wykonaniu naprawdę dobrze. Szukanie tu problemu absolutnie nie ma sensu. Do tej pory wszystko w naszej grze funkcjonowało tak, jak należy, a w meczu z Węgrami zostaliśmy rozbici. Po prostu rywale zaskoczyli nas bardzo agresywną obroną, a swoje dołożył doskonale dysponowany bramkarz - wyjaśnia doświadczony zawodnik.
Tkaczyk zwraca także uwagę na to, że proces tworzenia zespołu, który ma walczyć o najwyższe miejsca na świecie, tak naprawdę dopiero się rozpoczął. - Ta drużyna wciąż jest w budowie i trudno jest od niej wymagać z miejsca wielkich efektów. Oczywiście wszyscy wierzyliśmy w medal, w półfinał, ja sam te słowa powtarzałem, ale to jest dopiero początek tego zespołu, początek pracy trenera Bieglera. W tak krótkim czasie, jaki miał nowy selekcjoner, trudno jest stworzyć ekipę, która będzie w stanie ogrywać europejskie potęgi. A Węgrzy taką są - podkreśla nasz rozmówca.
Gorzka porażka w starciu z Madziarami nie może jednak przesłaniać tego, że Polacy plan minimum wyznaczony przed wyjazdem do Hiszpanii wykonali. - Sami zawodnicy przed turniejem mówili, że podstawowym założeniem jest wyjście z grupy. To zostało zrealizowane i pozostaje nam tylko żałować, że ten ostatni mecz kompletnie drużynie Bieglera nie wyszedł - podsumowuje Tkaczyk.
może by Grzesiu nauczył kolegę jak się karne rzuca?
po za skrzydlami nie widze zadnego mlodego zawodn Czytaj całość