Mistrzowie Polski przyjechali do Puław w mocno osłabionym składzie, z ledwie jedenastoma zawodnikami z pola w kadrze. Wśród gospodarzy z powodu kontuzji zabrakło jedynie Mateusza Kusa, przedmeczowe deklaracje dotyczące tego, że szczypiorniści Azotów spróbują powalczyć z ekipą Bogdana Wenty o korzystny wynik, były więc jak najbardziej uzasadnione. W sukcesie gospodarzom mieli pomóc przede wszystkim skrzydłowi na czele z reprezentantem Polski Przemysławem Krajewskim i zakontraktowanym zimą Janem Sobolem, a także kibice, którzy kameralną halę wypełnili do ostatniego miejsca, wspólnie z przyjezdnymi z Kielc tworząc kapitalną atmosferę.
Do poziomu dopingu od pierwszych minut usiłowali dostosować się zawodnicy, a od wygranego pojedynku sam na sam z Thorirem Olafssonem spotkanie rozpoczął Maciej Stęczniewski. Kilkadziesiąt sekund później golkiper Azotów powstrzymał skrzydłowego gości także przy rzucie karnym, kłopoty w ataku i seria strat miejscowych sprawiły jednak, że w pewnym momencie kielczanie prowadzili już nawet różnicą czterech bramek. Kiepsko w ataku grał Michał Szyba, a goście łatwo przedostawali się przed środek puławskiej obrony, niemoc podopiecznych Marcina Kurowskiego trwała jednak tylko kwadrans.
S ygnał do ataku dał drużynie Azotów Krzysztof Łyżwa, następnie trzy kontry z rzędu (!) wykończył Przemysław Krajewski, a prowadzenie zapewnił miejscowym debiutant Sobol. Na przerwę gospodarze schodzili z jednym trafieniem przewagi, a różnicę na parkecie robili przede wszystkim bramkarze. Kiepsko sobotni mecz rozpoczął bowiem Sławomir Szmal, a nic nadzwyczajnego między słupki nie wniósł Venio Losert, podczas gdy Stęczniewski w pierwszej połowie odbił aż osiem rzutów, w tym dwa z wysokości siódmego metra.
Wraz z początkiem drugiej części meczu mistrzowie Polski zwarli szyki, a w bramkę rywali wstrzelił się Michał Jurecki. Puławianie kontaktu z Vive jednak nie tracili, czekając na błędy rywala, dzięki czemu na siedemnaście minut przed końcem prowadzenie objęli ponownie. Po kiepskim początku przebudził się Szyba, a skutecznymi rzutami z drugiej linii imponował także Dymytro Zinczuk. Dwa kolejne obronione karne do swojego dorobku dołożył Stęczniewski i mimo świetnej gry Olafssona na pięć minut przed końcem goście mieli tylko jedną bramkę przewagi. W ostatnich fragmentach spotkania to oni zachowali jednak więcej spokoju i klasy, rozstrzygając ostatecznie losy meczu na swoją korzyść.
KS Azoty Puławy - Vive Targi Kielce 28:34 (15:14)
Azoty: Stęczniewski - Tylutki, Krajewski 6, Zinczuk 4, Jankowski 1, Szyba 6, Sobol 5 (1/1), Grzelak, Łyżwa 5, Przybylski 1, Masłowski.
Vive: Szmal, Losert - Jurecki 6, Grabarczyk, Stojković 1 (0/1), Musa, Olafsson 11 (0/1), Lijewski 4, Tkaczyk 3, Bielecki 5, Jachlewski, Tomczak 4 (0/2).
Kary: Azoty - 6 min. (Jankowski, Przybylski, Sobol - 2 min.) oraz Vive - 6 min. (Musa, Jurecki, Grabarczyk - 2 min.).
Sędziowie: M. Baranowski (Warszawa), B. Lemanowicz (Łąck).
Widzów: 850.