Krzysztof Kempski: W meczu z Płockiem przegraliście, ale kibice chyba mogą się czuć usatysfakcjonowani.
Wojciech Zydroń: Istotnie. Uważam, że ten mecz mógł się kibicom podobać. Widać to było po reakcjach publiczności po naszych akcjach czy też po akcjach płocczan. W tym dniu wygrała drużyna przyjezdna. Byli od nas lepsi, ale zaznaczam, że nieznacznie.
Wprowadziliście nowy styl bronienia 3-2-1. Było to zdecydowanie coś nowego i do pewnego momentu przynosiło efekty.
- Dokładnie tak. To był nasz element zaskoczenia, bo tak w Szczecinie jeszcze nie graliśmy. Sądzę, że tą obroną napsujemy krwi jeszcze niejednej drużynie. Niemniej jednak musimy ją jeszcze dopracować. Największe błędy zdarzają się w komunikacji, każdy wie co ma robić na parkiecie, każdy wie, jak ma się zachować, ale gdzieś tam o tym zapominamy. Jeżeli to dołożymy, jeżeli wejdzie element automatyki to jest to klucz do sukcesu.
Przyzna pan jednak, że taka obrona wymaga bardzo dobrego przygotowania fizycznego.
- Po to właśnie przepracowaliśmy ciężko ten okres przeznaczony na mistrzostwa świata, żeby właśnie taki element obrony móc zastosować w meczach. Wierzę w to, że, mówiąc tak kolokwialnie, to odpali i, że niejednemu zespołowi napsujemy krwi.
Prezes Gaz-System Pogoni w jednym z wywiadów powiedział, że będziecie grali znacznie szerszą ławką rezerwowych. W ostatnim meczu te słowa znalazły potwierdzenie.
- Zgadza się. Sezon jest dość intensywny. Piłka ręczna z roku na rok staje się coraz szybsza. Równa ławka jest bardzo potrzebna. Mam tu na myśli to, że jak zawodnik da się z siebie wszystko i dajmy na to po 15. minutach poprosi o zmianę, trener ma wtedy ludzi i możliwości jej dokonania. Ten człowiek, który dostał 15. minut ma czas, żeby odpocząć. Na tym to wszystko polega. Ja się bardzo cieszę, że coraz więcej ludzi gra, bo są nam potrzebni.
W meczu z wicemistrzem Polski były, wprawdzie tylko momenty, dość wyrównanej gry. Rywala się więc raczej nie wystraszyliście.
- To są klasowi zawodnicy. Nie ma tu o czym mówić. Meczu się nie wygra, jeśli już w szatni będą dyskusje czy damy radę czy nie. Wychodząc z szatni musimy wierzyć, że wygramy, bo tak jak ja uważam, w tym meczu naprawdę należy się duży ukłon w stronę chłopaków, ponieważ graliśmy do końca, nie puściliśmy tego meczu. Nie podłamaliśmy się w żadnym momencie tego spotkania, mimo że drużyna z Płocka w drugiej połowie rzuciła kilka bramek pod rząd. Chcieliśmy ten mecz wygrać. Nie udało się, ale cieszy to, że pokazaliśmy w Szczecinie, my i płocczanie, kawałek dobrej piłki ręcznej.
Jako gospodarze możecie żałować tego, że do przerwy nie udało się wam bardziej zbliżyć do rywala, a szansa na to była całkiem realna, m.in. niewykorzystany rzut karny Bruny. O czym się mówiło w szatni Pogoni?
- W szatni trener przede wszystkim apelował o spokój. Były takie sytuacje, gdzie każdy miał na początku coś do powiedzenia. Każdemu coś tam się nie podobało i że trzeba coś poprawić. Niemniej jednak trener dał nam kilka wskazówek, wyszliśmy na drugą połowę i graliśmy po prostu to, co powinniśmy grać. Początek tej drugiej połowy był nieudany, ale później już było lepiej.
Imponująco zagrał bramkarz Tomislav Stojković. Obronione dwa rzuty karne, wiele sytuacji sam na sam oraz po kontrach. Przyniosło to efekt w postaci tego, że potrafili dojść Wisłę na jedno trafienie.
- Bardzo dobre zawody zagrał nasz bramkarz, ale tak samo było po drugiej stronie. Obaj wykazali się fantastycznym kunsztem bramkarskim. Po to oni są, żeby nam pomagać.
Następny mecz z serii tych arcyważnych. Przeciwnik jednak do łatwych nie będzie należał, a punkty są wam szalenie potrzebne.
- Dokładnie tak. Jeżeli myślimy o awansie do play-offów i o jakimś tam korzystnym ustawieniu to musimy takie mecze jak ten wyjazdowy z Czuwajem wygrywać. Niemniej jednak tutaj apeluję i podkreślam, że zespół z Przemyśla przegrał w ostatnim meczu w Mielcu i będą chcieli przed własną publicznością pokazać, że chce im się grać. Myślę, że my wszyscy wiemy, że tam nie będzie łatwych zawodów. Musimy się maksymalnie skoncentrować.
O lekceważeniu rywala mowy więc nie będzie.
- Absolutnie, nie ma mowy.