- W środę wieczorem przez kilka godzin mój telefon przypominał gorącą linię. Dzwonili ludzie z całej Polski. Już wcześniej umówiłem się z trenerem, że w tym tygodniu potraktuję zajęcia trochę ulgowo. Chcę bowiem wyleczyć drobny uraz, który mi dokucza. Nie pojechałem do Płocka i naprawdę ciężko mi oceniać to, co się wydarzyło. Musiałbym tam być i dopiero wtedy mógłbym komentować. Jedno jest pewne - decyzja o zejściu z boiska była podjęta na gorąco. Dziś, już na chłodno, te wydarzenia mogłyby potoczyć się inaczej. Będę na czwartkowym treningu, porozmawiam z kolegami i trenerem, i na pewno dowiem się czegoś więcej. Cała moja wiedza opiera się bowiem na informacjach z internetu i tym, co przekazano mi przez telefon - powiedział piotrkowski skrzydłowy.
Arkadiusz Miszka, który jest jednym z najbardziej doświadczonych piotrkowskich zawodników, przypomina sobie podobne sytuacje. - Dokładnie nie jestem w stanie powiedzieć jakich spotkań to dotyczy, ale w przeszłości bywało już tak, że przyszło czekać mojemu zespołowi na spóźnionych sędziów, czy też np. na naprawę oświetlenia w hali. Zawsze jednak w takich przypadkach do meczów dochodziło - wspomina zawodnik.
- Tak jak mówię - nie chcę jednak oceniać środowych wydarzeń. Jest mi po prostu niezręcznie. Grałem trzy lata w Płocku, gram teraz w Piotrkowie i to tyle na ten temat. Jedno jest pewne - bardzo dobre dotąd stosunki między Piotrkowianinem i Wisłą ulegną pogorszeniu. Tego na pewno szkoda - kończy Miszka.
"Kto ucieka ten z Piotrkowa hej,hej...
Kto ucieka ten z Piotrkowa Hej,hej..."
PS.Nie dotyczy Titova i kibiców z Piotrkowa bo im po prostu nale Czytaj całość