Piotr Lubaszka: Po ostatniej niespodziewanej porażce na własnym parkiecie z Piotrcovią wasza ewentualna gra w play-off o mistrzostwo mocno się oddaliła. Czego zabrakło w tym pojedynku pani zdaniem, żeby Piotrcovia nie wywiozła kompletu punktów z Chorzowa?
Monika Wąż
: Ten mecz pod każdym względem nam nie wyszedł. Byłyśmy nieskuteczne w ataku, nie było pomysłu na grę w ofensywie i Piotrcovia to wykorzystała skutecznie nas kontrując, przez co traciłyśmy bramki. Do tego doszła też słaba gra w obronie. Oczywiście były momenty, gdzie doszłyśmy przeciwnika, ale niestety Piotrcovia szybko zareagowała. Nie był to nasz dzień i mam nadzieje, że takie dni jak tamten już się nie powtórzą.
Nie można się oprzeć wrażeniu, że jako zespół spisujecie się w obecnym sezonie poniżej oczekiwań, bowiem waszym celem na pewno była walka o czołowe lokaty, a tymczasem wszystko wskazuje na to, że będziecie się musiały bić o utrzymanie w elicie. Co wg pani jest przyczyną takiego stanu rzeczy?
- Na pewno nasza niestabilna gra. Potrafimy zagrać świetne zawody, takie jak z Gdynią, a za chwilę przegrywamy kilka meczy z drużynami, z którymi spokojnie powinnyśmy zdobyć dwa punkty. Niestety los się do nas nie uśmiechnął, momentami brakowało szczęścia i zimnej krwi, gdyż mecze w których poniosłyśmy porażkę zazwyczaj kończyły się różnicą jednej bramki czy dwóch.
[b]Już w sobotę przystąpicie do rywalizacji w Final Four Pucharu Polski. Będzie to dla was chyba jedna z ostatnich szans na uratowanie tego sezonu. Co zatem musicie zrobić, aby po raz szósty w historii klubu puchar przyjechał do Chorzowa?
[/b]- Jest to dla nas największa szansa, by zatrzeć nasze słabości. Mam nadzieję, że wykorzystamy ją należycie i być może uda nam się wygrać Final Four. Oczywiście musimy mocno uwierzyć w to, że potrafimy grać poprawną piłkę i pokazać, że potrafimy walczyć w obronie i być skuteczne w ataku. Na pewno większość skazuje nas na porażkę po tym, jaką formę prezentujemy w ostatnim czasie.
W pierwszym pojedynku od razu czeka was bardzo trudne zadanie. O finał zagracie bowiem z obrońcą tytułu i najlepszym zespołem obecnego sezonu – SPR-em Lublin. Czy uważa pani, że macie jakieś szanse, aby z tej rywalizacji wyjść zwycięsko i awansować do niedzielnego finału?
- Oczywiście, że mamy szansę. Gdybyśmy z góry zakładały, że na pewno przegramy, to może lepiej nie wybierać się w tak daleką podróż i odpuścić sobie ten turniej? Jeżeli nie będziemy popełniać prostych błędów, postawimy twardą obronę i będziemy skuteczne, to wszystko będzie możliwe. Jak na razie nie udało nam się pokonać SPR-u, byłyśmy blisko we wrześniu przegrywając zaledwie dwoma bramkami, dlatego może uda nam się zrehabilitować i w końcu je pokonać (uśmiech).
Wśród ekspertów panuje opinia, że największym faworytem do końcowego triumfu jest właśnie ekipa z Lublina. Czy Monika Wąż również podziela taką opinię?
- Lublin w ostatnim czasie prezentuje się bardzo dobrze i dzięki temu większość liczy, że to właśnie ta drużyna zdobędzie puchar, ale ja jestem optymistką i liczę, że ze swoja drużyną sprawię niespodziankę naszym kibicom (uśmiech).
Turniej odbędzie się w Gdyni, więc musicie przebyć kawał drogi, żeby wziąć w nim udział. Czy pani zdaniem może to mieć wpływ na waszą dyspozycję?
- Niestety bardzo żałujemy, że puchar nie mógł odbyć się w Chorzowie z powodu remontu hali i musimy się wybrać w tak daleka podróż, dlatego też jedziemy dzień wcześniej, by móc wypocząć po tak długiej podróży i na drugi dzień podjąć walkę na świeżości.
I na koniec zapytam, czego można życzyć Monice Wąż przed rywalizacją w Final Four Pucharu Polski?
- Nie będę tutaj oryginalna, ale życzę sobie i swojej drużynie zdobycia pucharu (uśmiech) i co najważniejsze, aby nikomu nie przydarzyła się kontuzja oraz abyśmy w pełni sił wróciły do domu (uśmiech).