Krzysztof Mistak: Niektórzy zawodnicy przeszli obok gry

Świdniczanie jechali do Radomia w roli faworyta. Pomimo słabej postawy przez większą część drugiej połowy, zdołali odrobić kilkubramkową stratę. Nie wystarczyło to jednak do wywiezienia choćby remisu.

Piotr Dobrowolski
Piotr Dobrowolski

Trzy spotkania pomiędzy ŚKPR-em a AZS-em Uniwersytet Technologiczno-Humanistyczny, poprzedzające sobotni mecz, padły łupem pierwszej z wymienionych ekip. Nic więc dziwnego, że uznawana była ona za faworyta tej potyczki. To starcie miało być może nieco większe znaczenie dla radomianina, Krzysztofa Mistaka. - Punkty wywalczy drużyna, której bardziej będzie zależało na wygranej - mówił przed gwizdkiem oznaczającym początek zawodów.

Pierwsza połowa i większy fragment drugiej zdecydowanie przebiegały pod dyktando gospodarzy. Akademicy prowadzili kilkoma bramkami i powoli mogli szykować się do świętowania zwycięstwa. Rywale pokazali jednak, że w piłce ręcznej trzeba walczyć do końca - w ciągu kilku chwil, od stanu 18:25 w 47 minucie, odrobili straty. Na 150 sekund przed końcową syreną doprowadzili do remisu.

Nie poszli jednak "za ciosem". W końcówce więcej "zimnej krwi" zachowali piłkarze ręczni UT-H. Bramka Damiana Cuprysia oraz świetne interwencje Piotra Burego przesądziły o końcowym rezultacie. - Przyjeżdżając mieliśmy jeden cel: wygrać ten mecz. Tymczasem niektórzy zawodnicy przeszli obok gry - Mistak nie ukrywał pretensji do podopiecznych.

Przed minioną, osiemnastą kolejką, świdniczanie zajmowali czwarte miejsce w tabeli pierwszej ligi grupy B. Po porażce na Mazowszu spadli na piątą pozycję. Ich trener nie miał wątpliwości - o niekorzystnym wyniku zadecydowała pierwsza połowa. - Odrobiliśmy nawet straty, co już było sztuką, a mimo to przegraliśmy - podkreślił.

Już uciekasz? Sprawdź jeszcze to:
×
Sport na ×