Piotr Dobrowolski: Po spotkaniu z Ostrovią na pewno pozostaje duży niedosyt...
Grzegorz Mroczek: Można powiedzieć, że tylko zremisowaliśmy, bo bodajże jeszcze w pięćdziesiątej minucie mieliśmy cztery bramki przewagi. Wtedy rywale wyszli do nas wysoką obroną, nie wiedzieliśmy, co mamy robić. Przejęli piłkę, wyprowadzili szybkie kontry i rzucili kilka goli, co ostatecznie dało wynik remisowy.
Mało było tego, co charakteryzowało was w poprzednich meczach, czyli goli ze skrzydeł. Rywale przygotowali obronę specjalnie pod Macieja Jeżynę i Pawła Przykutę?
- Ciężko powiedzieć. Być może Maciek zagrał trochę słabiej w tym meczu, ale nie wydaje mi się, żeby jakoś specjalnie się pod nas przygotowali. Trochę zawiodła skuteczność, jednak nie tylko poszczególnych zawodników, ale całego zespołu.
Zremisowaliście właściwie na własne życzenie...
- Tak, w końcówce niepotrzebnie gubiliśmy piłki, zamiast spokojnie rozegrać akcje. Przeciwnicy błyskawicznie wyprowadzili kontry i rzucili nam te trzy, cztery bramki. Wtedy ciężko było nam się pozbierać, ale cieszy ten wynik po, mówiąc szczerze, słabym meczu w naszym wykonaniu.
Jak oceniłbyś sobotniego rywala?
- Na pewno jest to waleczny zespół. Wydaje mi się, że powinien zająć miejsce w środku tabeli, w przedziale 5-8, i chyba na którejś z tych lokat właśnie skończy sezon.
Nie pierwszy raz zdarzyły wam się przestoje. Z czego to wynika?
- Ciężko powiedzieć, z czego to się bierze. Być może to już efekt zmęczenia sezonem. Wydaje mi się, że wynika to również z braku koncentracji. Dobrze zaczynamy spotkanie, później gubimy jakoś ten rytm i popełniamy głupie błędy, tracimy przewagę.
W poprzednich sezonach, ze względu na zmagania juniorów, rozgrywki, zwłaszcza w drugiej rundzie, były nieregularne, mieliście dwutygodniowe przerwy. Teraz gracie co tydzień. Który system jest lepszy?
- Tamten bardziej nam odpowiadał. Mamy wąski skład. Mieliśmy więcej czasu na odpoczynek, ale teraz nie jest źle, uzbieraliśmy chyba więcej punktów niż na tym samym etapie w zeszłym sezonie. Po ostatniej kolejce zobaczymy, jak to wszystko wyjdzie, jednak myślę, że mamy realne szanse na pierwszą "piątkę".
Spodziewałeś się takiego układu pierwszej "trójki"?
- Bardziej spodziewałem się tego, że Nielba będzie wyżej w tabeli. Jak jednak widać, Opole ma bardziej kompletny skład - czternastu, szesnastu zawodników, którzy są równi pod względem umiejętności i każdy w każdej chwili może wyjść na boisko i grać. Nielba nie ma takiego komfortu - ma sześciu, ośmiu bardzo dobrych zawodników, a jak przychodzi do zmiany, to rezerwowi nie mają takiego doświadczenia jak gracze z wyjściowego zestawienia.
Który zespół zajmie drugie miejsce?
- Zdecydowanie drużyna z Wągrowca, choć wydaje mi się, że jeśli przed kolejnym sezonem Śląsk się wzmocni, to będzie się bił o to drugie, a może nawet pierwsze miejsce.
Śledzicie wyniki Śląska Wrocław, prowadzonego przez waszego poprzedniego trenera?
- Tak, ale nie jest naszym priorytetem to, aby obserwować, czy Malinowski wygrywa, czy nie. Przede wszystkim patrzymy na swoją grę i na tym się koncentrujemy.
Czwarta lokata oddaliła się po meczu z Ostrovią?
- Nie, według mnie nadal mamy na nią realne szanse. Jeśli wygramy te dwa ostatnie spotkania, z Łodzią na wyjeździe i z Viretem u siebie, to stać nas na czwartą lokatę. W poprzedniej rundzie pokonaliśmy u siebie łodzian, w Zawierciu zremisowaliśmy. Co najmniej powtórka tych rezultatów powinna nam zapewnić zajmowane obecnie miejsce.