Kamil Kołsut: Na zakończenie sezonu czekają was mecze eliminacji mistrzostw Europy z Holandią i Ukrainą. Tacy rywale to doskonała okazja, by odnieść dwa pewne zwycięstwa i w dobrych humorach rozjechać się na wakacje.
Sławomir Szmal: Nie do końca, bo żeby być pewnym awansu, wciąż musimy zdobyć jeszcze jeden punkt. Nie jesteśmy oczywiście minimalistami i chcemy wygrać oba spotkania. Powiem ci jednak szczerze, że bardzo obawiam się tego pierwszego meczu w Holandii, bo oglądaliśmy ich na video i to u siebie nie jest to ta sama drużyna, co na wyjazdach. Na własnym parkiecie Oranje grają dużo ostrzej w obronie, na znacznie więcej sobie pozwalają, a wiadomo, jak to jest w sporcie. Wydarzyć może się wszystko i w tej sytuacji wiem, że czeka nas bardzo ciężki mecz.
[b]
Nie czuję w twoim głosie urzędowej kurtuazji. Faktycznie jest się czego bać?[/b]
- Tak. Zdecydowanie mniej obawiam się domowego meczu z Ukrainą, która jest wprawdzie teoretycznie trudniejszym przeciwnikiem, ale oglądaliśmy jesienny mecz Holendrów ze Szwedami i przegrali oni tylko dwoma bramkami, a de facto mieli nawet szansę zwyciężyć.
Ściany aż tak mocno im pomagają?
- Przede wszystkim u siebie bardzo ostro grają oni w obronie, a jak jeszcze do tego swoje dokłada bramkarz, to robi się naprawdę ciężko. Pamiętamy, jak kilka lat temu remisowaliśmy w Portugalii... Takich występów na pewno trzeba się wystrzegać. Jedziemy walczyć o zwycięstwo, jesteśmy faworytem, ale trzeba pokazać to na boisku.
Znowu będziecie musieli sobie radzić z problemami kadrowymi. W Almere zabraknie Michała Jureckiego, Bartłomieja Jaszki i Krzysztofa Lijewskiego.
- Pytanie o takie sprawy należy kierować przede wszystkim do trenera. Kadra, z jaką jedziemy na mecz z Holendrami, to jest w tej chwili chyba najmocniejszy skład, jaki nasz szkoleniowiec miał do wyboru i będziemy starali się wszyscy walczyć dla naszego kraju.
Nie uważasz, że takie mecze, jak te dwa najbliższe - o stawkę, ale jednak z rywalami z niższej półki - powinny służyć raczej temu, by dawać szansę gry w kadrze zawodnikom drugiego planu, w celu sprawdzenia ich w warunkach bojowych?
- Nie wiem. Każdy trener ma tak naprawdę swoją ideologię i my jako zawodnicy musimy się temu podporządkować. Najważniejszy jest awans do mistrzostw Europy i już tylko od selekcjonera zależy, czy będzie on chciał podejmować jakieś ryzyko, czy postawi na tych, do których ma zaufanie.
[b]
Do tej pory Michael Biegler pracował z wami głównie nad grą obronną. Tym razem, podczas zgrupowania w Warszawie, więcej czasu zostało poświęcone ofensywie.[/b]
- Generalnie ćwiczyliśmy i to, i to. W piłce ręcznej trzeba doskonalić oba elementy, a my w meczu eliminacyjnym ze Szwedami pokazaliśmy, że właśnie obroną można wygrywać mecze, nie grając nawet rewelacyjnie w ataku. Właśnie tu należy szukać u nas potencjału.
Taki mecz, jak ten ze Szwedami, po nieudanym występie na mistrzostwach świata, był wam chyba naprawdę potrzebny.
- To było duże wydarzenie, bo graliśmy z mocnym przeciwnikiem u siebie w domu, w Polsce, gdzie była pełna hala. Pojawiły się w związku z tym dodatkowe emocje, głośniej było w mediach. Udało się odnieść sukces. Takie wygrane są na pewno bardzo ważne dla całego zespołu, a zwłaszcza dla młodych zawodników, którzy mogą mierzyć się z najlepszymi graczami na świecie. To wszystko jest już jednak daleko za nami i teraz musimy się skupić na konfrontacji z Holendrami. Ze swojej strony darzę ich naprawdę dużym szacunkiem i będziemy musieli zostawić sporo potu na boisku, żeby wywieźć stamtąd dwa punkty.
Za tobą znakomity sezon. Gdyby ktoś jesienią zapowiedział ci, że zagrasz z Vive Targami Kielce w Final Four Ligi Mistrzów, z pewnością byś nie uwierzył.
- To na pewno duże osiągnięcie, co niejednokrotnie było podkreślane w mediach. Naprawdę warto jeździć na takie turnieje, żeby móc stanąć na boisku i zobaczyć otoczkę tego wszystkiego. Teraz przed nami kolejny sezon. Trzeba walczyć i być może się uda zagrać nawet w finale.