Sytuacja kieleckich Tygrysic od początku sezonu 2012/13 była dość trudna, lecz w klubie wierzono w uratowanie drużyny i wyjście na prostą jeszcze przed zakończeniem rozgrywek. Czerwiec 2013 przyniósł jednak tragiczny finał. - Wiedzieliśmy, że będzie nam ciężko w klubie, bo już w grudniu i styczniu zaczęło się robić poważnie z klubową kasą. Z tego co mówił jednak prezes mówił to wszystko miało być dobrze i mieliśmy się o nic nie martwić. Od spotkania do spotkania nic się nie zmieniało, aż prezes w ogóle przestał przychodzić by z nami porozmawiać - zdradza Paweł Tetelewski.
Były już szkoleniowiec KSS-u Kielce o całkowitym upadku klubu, podobnie jak i o wcześniejszym wycofaniu z rozgrywek PGNiG Superligi, dowiedział się od znajomych. - Przez dwa miesiące nikt z KSS-u się ze mną nie kontaktował i tak naprawdę ktoś ze znajomych zadzwonił do mnie z informacją. W sumie spodziewałem się takiego obrotu spraw - przyznaje były trener Tygrysic.
Tetelewski nie jest wyjątkiem w kieleckim klubie, bowiem jak sam przyznaje, o zaistniałych sytuacjach informowane nie były nawet zawodniczki. - Z tego co mi mówiły, prezes nie odbiera od nich telefonów. Jeśli znamy jakieś fakty, to z prasy albo Internetu - mówi. Były opiekun KSS-u dostrzega w upadku klub niewielki plus. - Całe szczęście, że dziewczyny się wypromowały i praktycznie wszystkie znalazły nowe kluby, bo to jedyny plus ostatnich miesięcy w klubie.
Co z przyszłością Tetelewskiego? Szkoleniowiec zostanie przy piłce ręcznej, ale w przyszłym sezonie nie zobaczymy go na ławce żadnego z klubów kobiecej Superligi. - Miałem dwie propozycje z Polski, ale nie były to oferty na tyle korzystne i konkretne bym przenosił się z Kielc z rodziną i dziećmi. Wrócę w związku z tym najprawdopodobniej do szkolenia młodzieży w Kielcach - kończy.
\