Dawid Tuchalski: Pierwszy mecz w sezonie drużyna z Zabrza ma już za sobą i tylko remis. Aspiracje w zespole były zdecydowanie większe. Czego zabrakło do zwycięstwa?
Michał Szolc: - Na pewno w dużej mierze brak skuteczności. Nie wykorzystaliśmy czternastu sytuacji sam na sam z bramkarzem gości. W decydujących momentach gry zabrakło koncentracji i zrozumienia. Dodatkowo założenia przedmeczowe pokrzyżowała nam kontuzja Krzysztofa Wojtynka. Jednak uważam, że mimo tego i tak powinniśmy wygrać.
Na co tak naprawdę stać w tym sezonie drużynę NMC Powen Zabrze?
- Oczekiwania na ten sezon są duże, nie będę ukrywał, że dla nas nadrzędnym celem jest awans do ekstraklasy. W poprzednim sezonie do Zagłębia Lubin odszedł czołowy strzelec zespołu, Marceli Migała i jest to tak naprawdę jedyny zawodnik, który opuścił nasz klub. Latem pozyskano aż pięciu nowych zawodników i nowego trenera Roberta Nowakowskiego, którego sylwetki nie trzeba przedstawiać. Dlatego uważam, że w tym sezonie będziemy silniejsi niż rok temu.
Jest pan wychowankiem klubu. Po kilkuletniej przygodzie w innych klubach zdecydował się pan wrócić do Zabrza. Co miało wpływ na taką decyzję?
- Już w poprzednim sezonie dostałem pracę w drużynie NMC Powen Zabrze jako menadżer zespołu. Po czteroletniej grze w niemieckiej drużynie LHV Hoyerswerda zdecydowałem się wrócić do kraju. Po rozmowach z trenerem i zarządem postanowiłem nie tylko uczestniczyć w życiu sportowym klubu jako pracownik, lecz również jako zawodnik.
Jakie są pańskie osobiste cele na ten sezon?
- Moje osobiste cele mogę podzielić na dwie części. Od strony menadżerskiej trzeba brać pod uwagę różne aspekty sportowe, kontuzje, formę poszczególnych zawodników, ponieważ wszystkie te rzeczy wpływają na wynik całego zespołu. Jako zawodnik nie dopuszczam myśli, że jako drużyna nie awansujemy do ekstraklasy.