W Polsce zbyt często mówi się, że coś jest niemożliwe - rozmowa z Bertusem Servaasem, prezesem Vive Targów Kielce

Kamil Kołsut
Kamil Kołsut
Kilka miesięcy temu w jednym z wywiadów opowiadał pan, że ma plan na klub, dzięki któremu jego budżet mógłby sięgnąć czterdziestu pięciu milionów złotych, dystansując chociażby piłkarskiego Lecha Poznań.

- Mam pewne plany i dopiero, kiedy one wszystkie dojdą do skutku, to w ciągu jednego czy dwóch lat być może będziemy w stanie sięgnąć tej kwoty. Jak na razie trudno przewidywać, czy wszystkie nasze działania zakończą się sukcesem. Na pewno będziemy się starać o powiększenie budżetu. Mamy w Kielcach naprawdę fajną grupę ludzi, która nad tym ciężko pracuje i jest to całkiem możliwe. To wszystko wymaga jednak nieco szczęścia, upartości... Życie się jednak różnie układa, a prowadzenie sportowego biznesu zawsze idzie w parze z rezultatem drużyny.
Prezes Servaas jest integralną częścią kieleckiej drużyny Prezes Servaas jest integralną częścią kieleckiej drużyny
Prezesi wielu klubów w Polsce bacznie obserwują poczynania Vive - na polu organizacyjnym, marketingowym, sportowym... Co pan, jako jako autor sukcesu kieleckiego klubu, mógłby im doradzić?

- Przede wszystkim w Polsce zbyt często mówi się, że coś jest niemożliwe. Ja mam takie podejście, że należy spróbować zrobić wszystko, co tylko się da, i dopiero wówczas zobaczymy, co z tego wyjdzie. Trzeba być aktywnym, szukać sposobów na przekonanie sponsorów. Skończyły się już czasy, kiedy wystawia się fakturę, płaci pieniądze i wszystko jest w porządku. Sponsor oczekuje więcej. To próbujemy realizować. Często słyszałem od prezesów różnych klubów, że u nich nie ma sponsorów. Co to w ogóle znaczy? Jeśli nie ma, to trzeba ich poszukać. To, co mamy dobre w Kielcach, to czterdzieści pięć lat tradycji. Teraz dołączyły do tego wyniki. Jeszcze dziesięć lat temu rezultatów też jednak nie mieliśmy, a nasz budżet był zdecydowanie mniejszy. Trzeba walczyć, trzeba być pozytywnym i trzeba umieć stworzyć produkt. Ja twierdzę non stop, że w tym miejscu jest bardzo duża rola związku. Teraz pojawił się pomysł, żeby oddać ileś minut czasu na bandach reklamowych. To jest fajne, tylko niech oni za to odpowiednio zapłacą. Ja nie mam ochoty oddawać piętnastu minut moich band za takie pieniądze, jakie ja dostanę od związku za głównego sponsora. Nasza wartość reklamowa jest znacznie wyższa i osobiście nie zamierzam przyjmować takich warunków.

Szykuje się poważny problem.

- To jest dla mnie lekkie nieporozumienie, że zamiast patrzeć na nasz klub i próbować się uczyć, tak jak pan teraz o to pyta, albo próbować z nim współpracować, to prosi się o opinię dwadzieścia cztery kluby z ligi męskiej oraz żeńskiej i głosuje. Wydaje mi się, że trzeba słuchać najlepszych. Przepraszam, może teraz wychodzę na aroganckiego, ale myślę, że my pokazaliśmy już, że coś umiemy, podobnie jak Wisła Płock. Z takimi klubami należy współpracować dla dobra piłki ręcznej. Trzeba patrzeć na produkt końcowy. Często w Polsce jest tak, że dzielimy wszystko po równo i to jest w porządku, bo inaczej ci bogaci będą jeszcze bogatsi. Ja jednak nie mam ochoty oddawać piętnastu minut z moich band reklamowych, które sam mogę drożej sprzedać.
- Trzeba słuchać najlepszych - mówi Servaas - Trzeba słuchać najlepszych - mówi Servaas
Na koniec pytanie o przyszły sezon. Jak on będzie wyglądał i o co będą grali zawodnicy Vive Targów Kielce. Zbroi się FC Barcelona, w siłę rośnie Paris Saint Germain. Niektóre kluby upadają, dużo się zmienia. Wy chcieliście pozyskać Domagoja Duvnjaka, a ostatecznie do Kielc trafił mistrz świata Aguinagalde. To wszystko zwiastuje, że będzie niezwykle ciekawie.

- Wciąż jest nam bardzo szkoda tego, że nie zdołaliśmy zakontraktować Duvnjaka, bo pasował on do wszystkiego, co chcemy zrobić. A kiedy spojrzeć na całość... Cóż, Wisła wciąż potrzebuje jeszcze jednego albo dwóch zawodników, ale jest na naprawdę dobrej drodze i ma świetnego trenera, przez co będzie naprawdę groźna. Dla nas wciąż głównym i najważniejszym celem jest zdobycie mistrzostwa Polski, które gwarantuje udział w Lidze Mistrzów. W Europie widzieliśmy już w ubiegłym roku, że dużo zależy od szczęścia. Jestem dumny, kiedy słyszę, gdy ludzie widzą w nas faworytów do miejsca w Final Four, ale o osiągnięcie tego będzie jeszcze trudniej, niż rok temu. Każdy będzie chciał z nami wygrać. Pamiętajmy też o tym, jak ułożyło się dla nas losowanie. THW Kiel to bardzo mocna drużyna i teoretycznie możemy na przykład w ćwierćfinale trafić na Barcelonę. Naszym celem jest miejsce w najlepszej "ósemce" i będziemy szczęśliwi, jeśli uda się nam to osiągnąć. Kiedy już tam dotrzemy, wszystko będzie możliwe.

Już uciekasz? Sprawdź jeszcze to:
×
Sport na ×