Michał Chaszczyn: Jak się pan w tym momencie czuje? Czy nie ma już żadnych kłopotów zdrowotnych?
Michał Chodara: Odpukać nie. Na razie wszystko przebiega tak jak miało przebiegać. Odczuwam co prawda pewien dyskomfort, ale jest to podobno normalne. Wyszedłem na boisko już w trzecim sparingu i jestem zadowolony, że po siedmiu miesiącach mogę wreszcie zagrać w piłkę ręczną.
W sparingach przeciwko AZS-owi Czuwaj Przemyśl urządziliście sobie niezłe strzelanie, lecz do optimum formy jeszcze bardzo daleko.
- Dokładnie. Przyszło trzech nowych chłopaków i mecze kontrolne, które gramy służą temu by wpasować ich w grę obronną Stali i zgrać się z nimi w ataku pozycyjnym. Na tym się skupiamy. Przeciwko Czuwajowi dobrze funkcjonowała obrona oraz kontratak, czyli elementy, które potrafimy grać najlepiej.
Czy myśli pan już powoli o powrocie do reprezentacji Polski?
- Ciężko powiedzieć. Czeka mnie jeszcze bardzo długa droga. Na razie skupiam się, aby dalej wzmacniać uszkodzoną nogę, a wszystko będzie zależało od zdrowia i formy sportowej.
Czy stawiacie już sobie pierwsze cele na przyszły sezon?
- Cele są co roku takie same. Mamy zakwalifikować się do fazy play-off, które żądzą się swoimi prawami. Możemy równie dobrze zakończyć rozgrywki na pozycji medalowej, jak i na 8. miejscu. Najważniejsze jest jednak, aby znaleźć się w gronie najlepszych.
Jak wygląda komunikacja w zespole z Antonio Pribanicem i Nikolą Dzono? W poprzednich rozgrywkach barw Stali bronili tylko rodzimi zawodnicy.
- Lepszy kontakt mamy z Antonio, który zna nieco angielski i rozumie język polski. Nikola póki co ma kłopoty i porozumiewamy się głównie "na migi". Antek bardzo mu jednak pomaga, aby nie czuł się u nas źle i tłumaczy większość założeń taktycznych.
Czy żałujecie, że nie zagracie w przyszłym roku w Challenge Cup?
- Wiadomo, że każdy chce grać w europejskich pucharach, ale jeśli klub nie ma na to pieniędzy, wówczas musimy się z tym pogodzić. Poza tym nikt nie chce pokazywać tych spotkań w telewizji i nie ma z nich żadnych większych korzyści finansowych ani marketingowych. Gdyby ktoś zainteresował się ewentualną transmisją, być może decyzja działaczy byłaby inna. Ale my nie robimy z tego tragedii, tym bardziej, że nasza kadra jest na dzień dzisiejszy dość wąska i każda kontuzja oraz dodatkowe mecze mogłyby jeszcze tylko pogorszyć sytuację.
Ostatnio było sporo zawirowań ze sponsorem tytularnym - Tauronem Polską Energią. Czy to wpłynęło jakoś na atmosferę w szatni?
- Absolutnie nie. Nie przejmujemy się takimi problemami, tylko normalnie przychodzimy na treningi i staramy się robić, to co do nas należy. Sprawy sponsoringu należą do odpowiednich ludzi w klubie i oni muszą się tym zajmować.