Kwestię kontrowersyjnego regulaminu oraz znaczących wymagań sponsora głównego w ubiegłym tygodniu na łamach SportoweFakty.pl poruszył Bertus Servaas. Prezes Vive Targów Kielce zarzucał Związkowi Piłki Ręcznej w Polsce brak profesjonalizmu oraz chęci dialogu. Holender zwrócił także uwagę na to, że regulamin rozgrywek kluby otrzymały na kilka dni przed startem sezonu, a wymagania PGNiG co do udostępniania powierzchni reklamowej są zbyt wysokie w stosunku do kwot, które otrzymują z tego tytułu kluby.
Zarzuty sformułowane przez kielczan popiera Raczkowski. - Od strony czysto biznesowej słowa prezesa Servaasa są jak najbardziej usprawiedliwione, do interwencji dochodzi jednak zbyt późno. Już w czerwcu w trakcie zebrania przedstawicieli klubów przestawiany był pewien zarys umowy zawartej pomiędzy związkiem i PGNiG, a także wymogi, jakie z tego tytułu będą stawiane klubom. Starałem się tę kwestię podnosić, w dyskusję włączył się jednak tylko prezes Witaszek, pozostałe kluby nie były zainteresowane. W takiej sytuacji ciężko jest podejmować jakąkolwiek walkę. Prezes Servaas na zebraniu obecny nie był. W przeciwnym razie zapewne poparłby mnie i wtedy może byśmy cokolwiek ugrali. Teraz okres wakacyjny jest już za nami. Przespaliśmy najlepszy czas na zmiany - relacjonuje w rozmowie ze SportoweFakty.pl.
Kwota otrzymana w poprzednim sezonie przez wicemistrzów Polski jest zupełnie nieadekwatna do tego, co Wisła mogłaby potencjalnie zyskać, sprzedając powierzchnię reklamową, przeznaczoną obecnie dla PGNiG, we własnym zakresie. - Z tego powodu z naszego budżetu wypływa około miliona złotych. Ze Związku za miejsce uzyskane w poprzednich rozgrywkach dostaliśmy kilkadziesiąt tysięcy - wyjaśnia Raczkowski.
- Daleki jestem od tego, żeby wojować z ZPRP, który wykonuje naprawdę dobrą robotę. Jeśli chodzi jednak o rozwój modelu biznesowego, to powinien on mocniej angażować kluby do współdecydowania o kluczowych kwestiach. Wówczas może byśmy w stanie byli więcej uzyskać - nie kryje nasz rozmówca.
Do Łodzi przedstawiciele Wisły jadą szukać rozwiązań na przyszłość. - Wiele mówi się o lidze zawodowej, ale nie wszyscy prezesi klubów w Polsce są przekonani do tego modelu. Ja chciałbym zaprezentować nieco inną propozycję dotyczącą powołania odrębnego podmiotu, który zajmowałby się sferą marketingową. Warunkiem przystąpienia do ligi zawodowej jest przekształcenie klubów w spółki prawa handlowego. Sama droga proceduralna byłaby w tym wypadku niezwykle wydłużona i najprawdopodbniej ta opcja nie znajdzie uznania w oczach prezesów. Moja propozycja stanowiłaby więc w tym wypadku rozwiązanie pośrednie - podsumowuje Raczkowski.