Na minutę przed końcem sobotniej potyczki w ramach 4. kolejki PGNiG Superligi Mężczyzn pomiędzy Górnikiem Zabrze a Gaz-System Pogonią Szczecin na tablicy wyników widniał wynik 30:30. Portowcy grali wtenczas w podwójnym osłabieniu, broniąc czterech na sześciu. Wydawało się, że zwycięska bramka dla śląskiej drużyny będzie tylko formalnością, ale kibice Trójkolorowych musieli obejść się smakiem.
- Mieliśmy już Pogoń na widelcu, ale nie rzuciliśmy bramki. Szkoda, bo mogliśmy rzutem na taśmę ten mecz wygrać - przyznaje Michał Kubisztal, najskuteczniejszy w tym starciu gracz górniczej drużyny, który kończył potyczkę z jedenastoma trafieniami na koncie.
Doświadczony zawodnik Górnika przyznał jednak, że remis w tym meczu powinien faworyzowanych zabrzan cieszyć. - Wiadomo, że straciliśmy punkt we własnej hali i to nie jest powodem do jakiegoś hurraoptymizmu. Z drugiej strony patrząc na przebieg tego meczu i naszą skuteczną pogoń za wynikiem rezultat remisowy jest najbardziej sprawiedliwym rozstrzygnięciem - dodaje były reprezentant Polski.
Drużyna Patrika Liljestranda mecz rozpoczęła fatalnie. - Nie zdążyliśmy jeszcze się obudzić, a już przegrywaliśmy w tym meczu ośmioma bramkami. Cieszymy się, że pokazaliśmy charakter i udowodniliśmy, że potrafimy walczyć nawet w takich momentach. Przekonaliśmy się jednak też, jak dużo drogi jeszcze przed nami i jak wiele nam brakuje, by być klasowym zespołem - zauważa 33-latek.
Po czterech meczach zabrzanie mają na koncie jedno zwycięstwo, jeden remis i dwie porażki. - Mamy po tym meczu mieszane uczucia. Grając w przewadze 6-4 powinniśmy doprowadzić do czystego rzutu. Czy byśmy trafili czy nie, to już inna sprawa. Nam jednak nie udało się nawet oddać rzutu, więc nie ma co polemizować. Ze świetnej strony pokazali się w tym meczu kibice i myślę, że mogą być zadowoleni, bo obejrzeli bardzo fajne spotkanie - puentuje gracz drużyny z Wolności.