Podopieczni Krzysztofa Przybylskiego nowy sezon rozpoczęli znakomicie, w sześciu meczach zgarniając aż osiem punktów. Głogowianie wygrywali kolejne spotkania, w których faworytami byli rywale, a gdy przyszło im wreszcie stawić czoła przeciwnikowi niżej notowanemu, ulegli. - Gramy u siebie mając osiem punktów, a nasz rywal zdobył do tej pory trzy. A tu nagle oni przyjeżdżają do nas i zwyciężają... Taki jest sport. Liga się bardzo wyrównała i teraz praktycznie każdy może wygrać z każdym - mówi były gracz Siódemki Miedź Legnica po nieoczekiwanej porażce w starciu z Gwardią Opole.
- Wydaje mi się, że pierwsza połowa w naszym wykonaniu była dobra, bo prowadziliśmy wysoko, w pewnym momencie chyba nawet sześcioma czy siedmioma bramkami. Wówczas wdarło się w nasze szeregi trochę rozluźnienia, może pojawiła się zbyt duża pewność siebie czy lekkie lekceważenie w stosunku do przeciwnika... Sami do tej pory się nad tym zastanawiamy i myślimy, jak to się mogło stać. Jesteśmy tą sytuacją trochę zniesmaczeni, bo mieliśmy praktycznie wygrane spotkanie. Sami oddaliśmy ten mecz, a nie rywale go wygrali - przyznaje Gregor.
To, że przed pierwszym gwizdkiem SPR Chrobry powszechnie uważany był za faworyta, nie miało większego wpływu na podejście głogowian do tego spotkania. - Przed każdym kolejnym starciem staramy się koncentrować. Na pewno nie myśleliśmy przed meczem, że wygra się on sam. Rywale tego dnia okazali się jednak lepsi. My mieliśmy szczęście tydzień wcześniej w Puławach, a tym razem było ono przy przeciwnikach - podsumowuje nasz rozmówca. Po przerwie na mecze drużyn narodowych jego zespół zagra na wyjeździe z Górnikiem Zabrze.