Łukasz Darowski: Proszę opowiedzieć jak się zaczęła twoja przygoda z piłką ręczną.
Michał Kubisztal: Pierwsze kroki stawiałem w zespole MKS PM Tarnów. A nie mogło się zacząć inaczej jak od starszych braci, którzy po prostu zafascynowali mnie tym sportem.
Nie myślałeś o innej dyscyplinie?
- Oczywiście próbowałem też szczęścia w innych konkurencjach. Zaczynałem od treningów koszykówki i piłki nożnej, ale jednak piłka ręczna sprawiała mi najwięcej satysfakcji.
Może masz z braćmi plan powołania drużyny rodzinnej?
- W jednym sezonie graliśmy prawie wszyscy w jednej drużynie. Brakowało tylko Maćka. Natomiast niejednokrotnie "drużyna" Kubisztali występował w pełnym składzie tylko, że w piłce ręcznej plażowej. Ta odmiana szczypiorniaka sprawia nam ogromną frajdę.
Śledzisz losy swoich byłych zespołów?
- Żyjemy w dobie internetu, co bardzo ułatwia sprawdzanie wyników. W związku z tym wierzę, że Zagłębie zdobędzie medal, Śląsk wróci do ekstraklasy, a Unia Tarnów utrzyma się w pierwszej lidze.
Wiele osób myślało, że król strzelców polskiej ekstraklasy będzie miał ciężko w Bundeslidze. Udowadniasz jednak swoją grą, że jesteś klasowym zawodnikiem.
- Każdy ma swoich zwolenników i przeciwników. Mnie zawsze pociągały wyzwania, a do takich należą również mecze z dobrymi i klasowymi drużynami. W takich pojedynkach lubię brać odpowiedzialność na siebie i mam szczęście, że z reguły mi się to udaje. Bundesliga jest dla mnie ligą, w której jeszcze się rozeznaję i liczę na to, że za jakiś czas pokażę pełnię swoich możliwości.
Przejście do Fuchse to duży przeskok? Widzisz jakieś diametralne różnice w treningach, podejściu do zawodów?
- Największa różnica jest w mentalności oraz sposobie myślenia zawodników i trenerów. Tutaj każdy mecz to spektakl i oprócz umiejętności liczy się również show.
Jesteście zadowoleni z 7 miejsca w tabeli? Jaki macie cel na ten sezon?
- Siódme miejsce nie jest złym wynikiem, ale do końca sezonu jest jeszcze wiele spotkań, które zadecydują o końcowym rezultacie. Naszym celem jest walka o pierwszą dziesiątkę.
Z kim się najlepiej dogadujesz w zespole?
- Udało mi się trafić do naprawdę fajnego i zgranego zespołu. Szybko złapałem kontakt z chłopakami, jednak należy wspomnieć o tym, że od samego początku bardzo nam pomaga Konrad Wilczyński.
Jak wygląda dzień powszedni Michała Kubisztala?
- Tego że trenuję wszyscy się domyślają. Po treningach i między nimi mam niewiele czasu i staram się go wykorzystać będąc z najbliższą rodziną, czyli moją córeczką i żoną.
A jak się żyje w Berlinie?
- Ja akurat mieszkam pod Berlinem. W małej i spokojnej dzielnicy domków jednorodzinnych. Jest to kraina mlekiem i miodem płynąca, wszyscy uprzejmie uśmiechają się do siebie, a kury znoszą złote jajka. Co ważne, mam stąd bardzo blisko do Polski.
Znajdujecie czas na rozrywkę w przerwie między treningami i meczami?
- Za wiele czasu nie mamy, ale udało się zwiedzić najważniejsze zabytki. Widzieliśmy między innymi Bramę Brandenburską, na której czterej pancerni zawiesili czapkę.
"Kubeł" w kadrze, a raczej poza nią - temat który ciągle wraca. Myślisz, że w końcu trener Wenta przekona się do twojej osoby?
- Trener Wenta wie na co mnie stać i jeśli uzna, że przydam się reprezentacji, to z pewnością nie odmówię gry.