Ostatni dzwonek dla Vive Targów Kielce

Szczypiorniści Vive Targów Kielce w meczach z KIF Kolding zmitrężyli dużą część jesiennego dorobku i teraz muszą pokonać Dunkierkę, by wciąż mieć realne szanse na zajęcie pierwszego miejsca w grupie.

- Trochę skomplikowaliśmy sobie sytuację. Musimy sobie jednak otwarcie powiedzieć, że nikt przed rozpoczęciem Ligi Mistrzów nie mówił, że zajmiemy w tej grupie pierwsze miejsce. Celem był awans z jak najlepszej pozycji, a dużo optymizmu dało nam dopiero zwycięstwo nad THW Kiel. Po nim apetyty na pierwsze miejsce wzrosły, po porażkach z KIF sytuacja trochę się jednak zmieniła - mówi rozgrywający mistrzów Polski, Grzegorz Tkaczyk.

Podopieczni Bogdana Wenty mają na swoim koncie osiem punktów. To o dwa mniej, niż po sześciu kolejkach zgromadzili Niemcy oraz Duńczycy. Kilończycy w przyszłym roku zagrają u siebie z Vive i z KIF na wyjeździe. Ekipę z Kopenhagi czeka ponadto wizyta w Płocku. Kielczanie oraz THW z Nafciarzami zmierzą się u siebie. Rozwiązań w grupie wciąż jest więc bardzo dużo, ryzyko błędy mistrzowie Polski zredukowali jednak do minimum.

- Do końca fazy grupowej mamy cztery mecze. Musimy dużo popracować na treningach, żeby wykorzystać wszystkie szanse na punkty - nie ma wątpliwości skrzydłowy Vive, Manuel Strlek.

Interesujesz się piłką ręczną? Mamy coś w sam raz dla Ciebie - Piłka ręczna na SportoweFakty.pl - nasz profil na Facebooku. Codzienna dawka informacji ze świata szczypiorniaka!

- Dwie porażki wszystko zmieniły, ale dalej będziemy walczyć o to, żeby zająć w grupie jak najwyższe miejsce - dodaje Tkaczyk. Wyjazdowa wygrana z Dunkierką jest w tym kontekście dla kielczan obowiązkiem. Kiedy już uda im się pokonać Francuzów, dzień później powinni trzymać kciuki za Wisłę, by ta zatrzymała rozpędzające się THW. Wówczas kielczanie zimę mogliby spędzić na drugiej pozycji.

Komentarze (0)