Wiele mówiło się o tym meczu już przed jego rozpoczęciem. Uważano, że od wyniku tego spotkania zależy posada trenera zespołu z Kwidzyna, Zbigniewa Markuszewskiego. Niektórzy kibice również by chcieli, aby został zwolniony menedżer klubu, Robert Majdźiński.
Do spotkania oba zespoły podeszły bardzo skoncentrowane. Gospodarze wyszli w nieco zmienionym składzie do poprzednim występów. Na lewym rozegraniu mogliśmy zobaczyć Michała Adamuszka, a na prawym skrzydle od pierwszej minuty wystąpił Robert Orzechowski. Prowadzenie już po pierwszej akcji objęli goście po celnym rzucie ze skrzydła Bartłomieja Tomczaka. Od początku mecz toczył się bramka za bramkę. Dodatkowo, sędziowie ze Szczecina pozwalali na ostrą grę, co podobało się kibicom. Świetnie w tej części gry po stronie gospodarzy prezentował się Dzmitry Marun, który raz po raz trafiał do bramki strzeżonej przez dobrze spisującego się Adama Malchera. W okolicach 15. minucie, przyjezdni zaczęli lepiej grać w ataku oraz szczelniej bronić. W tym okresie gry Robert Kieliba był klasą samą dla siebie. Swoimi akcjami tworzył pozycję dla swoich kolegów z drużyny, lub indywidualnie kończył je rzutami za linii przerywanej. Kiedy wszyscy kibice zgromadzeni na hali przy ul. Mickiewicza myśleli, że ich ulubieńcy zejdą do szatni z kilku bramkową stratą do rywala, gospodarze powoli odrabiali straty. Ostatecznie po 30 min gry, gospodarze przegrywali 17:18.
Na początku drugiej połowy obserwujemy świetną grę zespołu Kwidzyna. W 35. minucie, goście przegrywali 21:19. Drużyna Zagłębia grała w tym okresie bardzo słabo. Zdarzały im się głupie straty w ataku oraz brak współpracy w obronie. Gospodarze wykorzystywali to niemiłosiernie, narzucając swój styl gry oraz własne tempo do około 50. minuty. Na wynik miał również wpływ świetnie dysponowany w tym spotkaniu Sebastian Suchowicz. Obraz gry po stronie Kwidzyna wyglądał idealnie: dobra gra w ataku, szczelna obrona i głośny doping kibiców. W tym miejscu warto wspomnieć, że ostatnie 10. minut tego spotkania było żenującym widowiskiem dla fanów MMTS-u Kwidzyn. Mimo prowadzenia 30:26, co raz więcej kibiców obawiało się końcowego gwizdka i widoku jakiego zobaczą na tablicy świetlnej. Zagłebie podobnie jak w ostatnim meczu z Gorzowem, grał do końca. Natomiast zawodnicy z Pomorza, wyglądali na takich, dla których mecz już dawno się skończył – podania w ręce obrońców, brak pomysłu na rozegranie piłki w ataku pozycyjnym. W 57. minucie było już tylko 32:30 dla gospodarzy. Przy trafieniu Patryka Rombla w 58. minucie na 33:30 na hali jak i na ławce zespołu z Kwidzyna wybuchła euforia. Wszyscy uważali, że jest za mało czasu, aby Zagłębie odrobiło straty. Jednak nieudane podanie Adamuszka, złe dogranie na koło Orzechowskiego i kontra w wykonaniu bohatera Tomczaka, sprawiły, że ostatecznie padł remis 33:33.
MMTS Kwidzyn - MKS Zagłębie Lubin 33:33 (17:18)
MMTS: Suchowicz - Orzechowski 3, Kawczyński 1, Peret 1, Marhun 5, Adamuszek 3, Witaszak 3, Markuszewski 1, Waszkiewicz 9, Czertowicz 3, Rombel 4, Cieślak .
Zagłębie: Malcher, Zapruto - Adamczak 2, Steczek, Anuszewski 2, Kieliba 7, Skalski 3, Motylewski, Kozłowski 4, Obrusiewicz 4, Tomczak 11, Niedośpiał, Żubrowski.