Biało-czerwoni faworyzowanemu rywalowi postawili bardzo solidny opór, przez całe spotkanie będąc dla aktualnych mistrzów olimpijskich wyrównanym rywalem. Polacy o korzystny wynik walczyli do ostatnich sekund, szansę na zdobycie punktu mając jeszcze kilka sekund przed końcową syreną. Niestety rzut Michała Jureckiego obronił Cyril Dumoulin i ostatecznie Francuzi wygrali 28:27 (15:14).
Pomimo porażki, z postawy polskich szczypiornistów usatysfakcjonowany był Artur Siódmiak. - W porównaniu do meczu z Serbią to było niebo a ziemia. To była reprezentacja jaką chcielibyśmy oglądać. To był kolektyw, nie przestraszyliśmy się utytułowanych Francuzów, narzuciliśmy im swój styl gry, swoje tempo. Do tego zagraliśmy bardzo dobrze w obronie, wyprowadzaliśmy kontrataki, czego nie było wcześniej - ocenia dwukrotny medalista mistrzostw świata.
Siódmiak zwrócił ponadto uwagę na grę Polaków w ofensywie, która w jego ocenie była zdecydowanie lepsza niż w meczu z Serbami. - W ataku zagraliśmy o niebo. Był atak pozycyjny, był atak na bramkę, było wykorzystywanie połączeń między pierwszą a drugą linią. Graliśmy też przez koło. Jedyne do czego można się przyczepić to skuteczność rzutowa, to zdecydowanie zawodziło i z przebiegu całego meczu zaważyło na tak nerwowej końcówce - stwierdził "Siudym".
To właśnie słaba skuteczność rzutowa była według byłego reprezentanta kraju jedną z przyczyn porażki. Drugą, jak sam podkreśla, okazała się zbyt słaba ławka. - Wydaje mi się, że Francuzi mieli dłuższą, bardziej wartościową ławkę. Weźmy pod uwagę takiego Accambray, który przesiedział całą pierwszą połowę, a w drugiej wszedł i rzucił nam od razu trzy bramki z rzędu. My aż tak wartościowych zmienników nie mieliśmy i to też wpłynęło na końcowy wynik - zakończył Siódmiak.