Po kapitalnej drugiej części meczu przeciw Rosji, w pierwszej połowie rywalizacji z Białorusią powróciły wszystkie demony biało-czerwonych. Co prawda Polacy zaczęli przyzwoicie, po trafieniach Bartosza Jureckiego, Jakuba Łucaka i Adama Wiśniewskiego wygrywaliśmy 3:1, ale od samego startu spotkania fatalnie prezentowaliśmy się w defensywie. Na tym korzystali nasi rywale, konsekwentnie rozgrywając atak pozycyjny i w 14. minucie po trafieniu Dimy Nikulenkowa wychodząc na prowadzenie 5:4.
Sporo problemów sprawiała naszym zawodnikom wysoka obrona rywali, przechodząca z 3:2:1 do 5:1, sporo było też niedokładności po obu stronach parkietu, co skutkowało licznymi błędami i faulami w ataku. Biało-czerwoni z marazmu obudzili się dopiero w dziesięciu ostatnich minutach pierwszej połowy. Jeden z kontrataków wykończył Łucak, pierwsza bramkę na turnieju zdobył Karol Bielecki i 24. minucie odskoczyliśmy na dystans dwóch bramek (10:8).
Pierwszoplanową postacią naszej drużyny bez wątpienia był jednak Mariusz Jurkiewicz. "Kaczka" w pojedynkę kończył większość ataków biało-czerwonych, z łatwością mijając rywali na zwodach. Nie przekładało się to jednak na wynik rywalizacji, bo mimo że tuż przed przerwą prowadziliśmy 13:10, to do szatni zeszliśmy prowadząc zaledwie 14:13. Białorusini wykorzystali dwie nasze straty i przed drugą częścią meczu tracili do naszego zespołu zaledwie jedną bramkę.
Po zmianie stron podopieczni Michaela Bieglera nie poprawili niestety swojej gry. Dalej wiele do życzenia pozostawiała nasza defensywa, nasze ataki w ofensywie były zbyt powolne, brakowało też skuteczności, bo w ciągu zaledwie kilku minut pięciokrotnie obijaliśmy słupki i poprzeczki białoruskiej bramki. Co gorsza, kompletnie nie radziliśmy sobie z Siarheiem Rutenką, który praktycznie w pojedynkę wyprowadził swoją drużynę w 45. minucie na prowadzenie 24:20. Polakom grunt walił się pod nogami.
Biało-czerwoni szybko rzucili się do szturmu i za sprawą trafień Krzysztofa Lijewskiego i Adama Wiśniewskiego zmniejszyli w ciągu czterech minut straty do jednej bramki. Z trzech kolejnych sytuacji nie wykorzystaliśmy jednak żadnej, po raz kolejny dając rywalom szansę na powiększenie swojej przewagi. Dwa rzuty karne i kontratak wykończył Ivan Brouka, z drugiej linii po raz dziewiąty w meczu trafił Siarhei Rutenka i na niewiele ponad dwie minuty przed końcową syreną przegrywaliśmy 27:30, co praktycznie równało się z upokarzającą porażką, przekreślającą szanse naszej drużyny na grę w półfinale duńskich mistrzostw.
Polacy nie załamali się jednak sporą stratą do rywali i po raz ostatni zerwali się do pogoni. Szybką bramkę zdobył Mariusz Jurkiewicz, a zaledwie trzydzieści sekund później kontaktowe trafienie zanotował Bartosz Jurecki, pewnie egzekwując rzut karny. Gdy w kolejnej akcji Białorusini popełnili faul w ataku, a szybki atak biało-czerwonych wykończył Patryk Kuchczyński, trybuny hali NRGi w Aarhus wpadły w ekstazę. To jednak nie był koniec emocji, bowiem szybki i niepotrzebny rzut naszych rywali zablokował Piotr Grabarczyk, a trafienie Jurkiewicza w decydującej akcji meczu przesądziło o naszej wygranej. Dzięki zwycięstwu 31:30 biało-czerwoni pozostali w grze o półfinał mistrzostw Europy.
Polska - Białoruś 31:30 (14:13)
Polska: Szmal (8/26 - 31%), Wyszomirski (3/15 - 20%) - Jaszka, Lijewski 5, Kuchczyński 6 (2), Bielecki 1, Wiśniewski 2, B. Jurecki 5 (3), M. Jurecki 1, Grabarczyk, Jurkiewicz 8, Syprzak 1, Łucak 2, Krajewski, Szyba, Chrapkowski.
Kary: 10 min.
Karne: 5/7.
Białoruś: Charapenka (12/42 - 29%), Kotliński (0/1) - Brouka 3 (2), Babichev 4, Zaitsau, Kamyshyk 2, S. Rutenka 9 (3), D. Rutenka 4, Nikulenkau 4, Shylovich 4, Niazhura, Chystabayeu, Semenov.
Kary: 14 min.
Karne: 5/7.
Kary: Polska - 10 min. (Wiśniewski - 4 min., Grabarczyk, Jurkiewicz, Szyba - po 2 min.); Białoruś - 14 min. (Babichev, S. Rutenka - po 4 min., Kamyshyk, Shylovich, Semenov - po 2 min.).