Czujemy niedosyt - rozmowa z Mariuszem Jurkiewiczem, reprezentantem Polski

Reprezentacja Polski udział w finałach mistrzostw Europy zakończyła na szóstej lokacie. - Wykonaliśmy kawał niezłej roboty - nie kryje rozgrywający, Mariusz Jurkiewicz.

Szósta pozycja wywalczone podczas duńskiego turnieju to dobry rezultat?

Mariusz Jurkiewicz: Myślę, że tak. Jesteśmy zadowoleni, choć na pewno czujemy też pewien niedosyt związany z ostatnim meczem przeciwko Islandczykom. Troszkę głupio to spotkanie przegraliśmy. Właśnie pokonania tego rywala zabrakło nam do pełni szczęścia. Patrząc jednak na cały turniej wszyscy zgodnie uznaliśmy, że wykonaliśmy kawał niezłej roboty.

[b]

Przed wyjazdem do Danii, gdyby ktoś zapowiedział wam taki wynik, jak byście to odebrali?[/b]

- Nie stawiałem sobie żadnych celów, tylko wiedziałem, że trzeba iść po kolei, z meczu na mecz. Może gdyby ktoś powiedział mi o miejscu szóstym, zapytałbym go, dlaczego nie trzecie? Ciężko mi w tym momencie na takie pytanie odpowiedzieć.

W Danii tworzyliście prawdzie horrory. Faktycznie przepadacie za tym gatunkiem kina?

- Trudno powiedzieć. Gramy, walczymy o wszystkie piłki i próbujemy wygrywać każde spotkanie. Jeżeli takie emocjonujące końcówki, jakie tworzymy, podobają się kibicom, to wypada się tylko cieszyć.

Cały turniej w waszym wykonaniu to był taki rollercoaster. Raz było lepiej, a raz gorzej.

- Zaczęliśmy wszystko źle. Przegraliśmy z Serbią, nikogo grą nie porywając i już wówczas sporo osób nas skreśliło. Potrafiliśmy się jednak podnieść i dalsza część turnieju była już naprawdę niezła. Niezależnie od rywala w każdym spotkaniu zachowywaliśmy szansę na zwycięstwo do samego końca. Raz przegrywaliśmy, raz wygrywaliśmy, ale cały czas byliśmy w meczach i walczyliśmy do ostatnich sekund.

Mariusz Jurkiewicz był w Danii jednym z liderów polskiej drużyny
Mariusz Jurkiewicz był w Danii jednym z liderów polskiej drużyny

Na pewno zastanawialiście się nad tym wszystkim wewnątrz drużyny. Udało się wam dojść do tego, skąd brała się tak nierówna gra w waszym wykonaniu?

- To były mistrzostwa Europy. Turniej, w trakcie którego co drugi dzień grasz mecz wykańczający cię fizycznie. Dwanaście dni, siedem spotkań... W takiej sytuacji to zmęczenie może się pojawić i jako zespół różnie na to reagowaliśmy. Zawsze graliśmy jednak o wygraną do końca, nie pękaliśmy.

[b]

Nasz zespół jest w przebudowie. Ten turniej pokazał jednak, że potencjał sportowy tkwi w nim niebanalny i wciąż mocno trzymamy się w ścisłej światowej czołówce.[/b]

- Od wielu lat nie wypadliśmy poza tą czołową dziesiątkę i cieszę się, że tym razem udało nam się zajść nieco wyżej niż w poprzednich turniejach. Widać progres, a nasza gra prezentuje się coraz lepiej. Mam nadzieję, że ta tendencja wzrostowa będzie się utrzymywać.

Jednym z odkryć turnieju w polskiej drużynie okrzyknięty został Jakub Łucak. Was też jego postawa zaskoczyła, czy już w trakcie zgrupowania widzieliście, że może on na tych mistrzostwach odegrać istotną rolę?

- Wiedzieliśmy, na co go stać. Powołania do reprezentacji nie dostał dlatego, że nie potrafi grać. Trener mu zaufał, a on odwzajemnił się dobrą grą na turnieju. Oby tak dalej.

Jak rysują się twoje plany na najbliższe dni?

- Wspólnie z trenerem Manolo Cadenasem niebawem ustalimy, kiedy się spotykamy i w jakim terminie wznowimy treningi.

Piłka ręczna na SportoweFakty.pl - nasz profil na Facebooku. Dla wszystkich fanów szczypiorniaka i nie tylko! Kliknij i polub nas.

Źródło artykułu: