Specjaliści od niespodzianek - relacja z meczu ŚKPR Świdnica - Viret Zawiercie

Walczący o utrzymanie ŚKPR Świdnica w tym sezonie zabrał już punkty Miedzi Legnica i KSSPR-owi Końskie. W sobotę Szare Wilki spłatały kolejnego psikusa. W Świdnicy poległ Vireet Zawiercie!

ŚKPR pokonał wicelidera tabeli 33:29 (16:15) i zrobił duży krok na drodze doi utrzymania. Dla zawiercian była to dopiero trzecia porażka w tym sezonie. Wcześniej przegrali tylko ze Śląskiem i Miedzią.

Trener Viretu Giennadij Kamielin przyznał, że spodziewał się trudnej przeprawy, ale straty punktów nie brał pod uwagę. - Bardzo słabo zagrała nasza bramka. Praktycznie nic nie odbili. Do tego nie rzuciliśmy wielu kontr, chyba siedmiu rzutów karnych. Zagraliśmy podobnie jak w Legnicy i wynik jest jaki jest - mówił tuż po końcowej syrenie. - Trzeba to będzie przeanalizować i wyciągnąć wnioski - dodawał. Opiekun gospodarzy Krzysztof Terebun też wytknął swoim graczom pewne błędy, ale oczywiście przede wszystkim cieszył się z wygranej. - Lubimy grać z Viretem. Grają dość prostą piłkę. Szybko, krzyżówka, do koła lub skrzydła. Środek nie stanowi większego zagrożenia, rozgrywający też - ocenił. I Terebun i Kamielin nie mieli prawa nie znać atutów swoich przeciwników. - Regularnie wymieniamy się z Viretem płytami po meczach. Opłaciła się ta współpraca - zdradził Terebun. Jak by nie patrzeć, wyszło na to, że młody szkoleniowiec przechytrzył swojego bardziej doświadczonego kolegę...

Gospodarze zawdzięczają dwa punkty niezwykłej determinacji, dość skutecznej grze w ataku i bardzo dobrze funkcjonującej defensywie. Ciężkie boje z Piotrem Pakulskim  toczył Christian Motylewski . Kołowy Viretu hurtowo zarabiał dla swojej ekipy rzuty karne. W całym meczu Viret miał ich aż dwanaście. Wykorzystał jednak tylko siedem. Trzy razy strzały z linii siedmiu metrów bronił świetnie dysponowany w sobotę Błażej Potocki, a raz Dariusz Bajkiewicz. Wspaniałą serię trzech obronionych karnych z rzędu Potocki zanotował w pierwszej połowie, gdy świdniczanom wyraźnie nie szło, a Viret odskoczył na 7:3 i 8:4. Gdyby wówczas piłkarze z Zawiercia zachowali więcej zimnej krwi mogli zbudować przewagę 6-7 bramek i gospodarzom byłoby zdecydowanie trudniej. A tak ŚKPR dość szybko, bo już po kwadransie doprowadził do remisu 8:8. Viret odskoczył jeszcze na 13:10, ale końcówka pierwszej połowy należała do gospodarzy. Po trzech trafieniach z rzędu ŚKPR schodził do szatni z wynikiem 16:15.

Na początku drugiej części świdniczanie zafundowali gościom prawdziwy blitzkrieg. W ciągu osiemdziesięciu sekund rzucili trzy gole i odskoczyli na 19:15. Grą gospodarzy dobrze kierował Michał Pułka, a prawdziwy dzień konia mieli skrzydłowi. Grający niemal bezbłędnie Kamil Rogaczewski do spółki z Andrzeje Brygierem rzucili aż szesnaście bramek! - Czasami musiałem na siłę tę grę uspokajać. Trochę niepotrzebnie próbowaliśmy gonić do przodu i szybko dorzucać, co potem kończyło się to szybką bramką w drugą stronę, a tak grać z tak doświadczonym zespołem nie można - mówił po meczu Brygier. Tak właśnie było w 45. minucie. ŚKPR odskoczył na 26:20, ale błyskawicznie stracił trzy gole z rzędu i goście złapali wiatr w żagle. Przewagi trzech goli gracze Kamielina nie potrafili jednak złamać. Końcówka była nerwowa, ale pod kontrolą gospodarzy.

ŚKPR Świdnica - Viret CMC Zawiercie 33:29 (16:15)

ŚKPR: Potocki, Bajkiewicz - K. Rogaczewski 9, Brygier 7, Misiejuk 5, Piędziak 4, Pułka 3, W. Makowiejew 3, Węcek 2, Motylewski, S. Makowiejew.
Kary: 16 min.
Karne: 2/3.

Viret: Kot, Kruk - Makaruk 6, Kowalski 5, Komalski 4, S. Zagała 4, Biernacki 3, Kapral 2, Szymański 2, Pakulski 2, Kąpa 1, Kijowski.
Kary: 12 min.
Karne: 7/12.

Sędziowali: Musiał (Antoniów), Szynkarz (Opole).
Widzów: 250.

Źródło artykułu: