Obustronny niedostyt

W rozegranym awansem meczu o mistrzostwo Ekstraklasy piłkarzy ręcznych Vive Kielce zremisowało przed własną publicznością z drużyną MMTSu Kwidzyn 25:25 (11:9) i nie wykorzystało możliwości wyprzedzenia rywali w tabeli.

Spotkanie było przeciętnym widowiskiem, w którym mało było pięknej piłki ręcznej. Na parkiecie dominowała twarda walka i gdyby wynik nie oscylował wokół remisu to ciężko byłoby napisać cokolwiek ciekawego o tym pojedynku. Mecz rozpoczął się od szybkiego uderzenia kielczan, pragnących chociaż trochę zrehabilitować się za dotkliwą porażkę we Francji. Bramki Tomasza Rosińskiego i Mateusza Zaremby dały prowadzenie 2:0, jednak po trzech kolejnych golach dla MMTS, a w międzyczasie przestrzelonym jeszcze przez Pawła Podsiadłę rzucie karnym, to kwidzynianie objęli prowadzenie. Pierwsza połowa to jednak masa niewykorzystanych sytuacji i błędów, a ilości słupków i poprzeczek nie da się policzyć. Bardzo dobrze bronili tez bramkarze, tak więc po 15 minutach było zaledwie 4:4. Następne pięć minut przyniosło także tylko dwie bramki, obie dla podopiecznych trenera Markuszewskiego. Od tego momentu do głosu doszło jednak Vive. Kielczanie pokazali przebłysk swoich umiejętności, co w tym sezonie zdarza się niezwykle rzadko. Vive zdobyło siedem bramek z rzędu, nie tracąc żadnej i wyszło na największe w tym meczu prowadzenie (11:6). Końcówka tej części gry należała jednak z powrotem do MMTSu, który trzema trafieniami zdołał zniwelować przewagę gospodarzy.

Druga cześć meczu to w dalszym ciągu twarda i wyrównana gra. Dla Vive wynik ciągnął praktycznie tylko Tomasz Rosiński, który obok Rafała Bernckiego jako jedyny zasługuje na wyróżnienie. Wśród kwidzynian pochwalić należy najlepszego na boisku Jacka Wardzińskiego, ale także Dymitry Marhuna, którzy wzięli na siebie ciężar zdobywania bramek. Przez 20 minut drugiej połowy na parkiecie utrzymywała się lekka przewaga Vive, choć była to tylko przewaga w wyniku , nie w grze, którą rządził chaos. W końcówce do głosu doszli goście, którzy po rzutach Marhuna objęli pierwsze w meczu prowadzenie(23:24). Vive zdołało jednak wyjść obronna ręką i po golach Usachova i Konitza samo prowadziło. Pomimo szczelnej obrony gola na wagę jednego punktu udało się zdobył Michał Peret, choć Vive miało jeszcze 30 sekund na rozegranie akcji. Kielczanie nie potrafili tego wykorzystać i wyprowadzić bramkowej akcji w konsekwencji czego Mateusz Jachlewski musiał próbować oddawać rzut z bardzo trudnej pozycji i został zatrzymany przez Suchowicza. Mecz zakończył się więc remisem, co jak podkreślali zawodnicy obydwu zespołów, jest lekkim niedosytem. Zdenerwowania po meczu nie krył prezes kielczan Bertus Servass, który przez kilkanaście minut rozmawiał na parkiecie z zawodnikami. Ciekawie było też na konferencji prasowej, gdzie Tomasz Rosiński zapytany o to, czy w końcówce próbowali rozegrać jakąś ustaloną akcję, odpowiedział, że to co grali to była totalna improwizacja. Wymowny był też brak trenera Malinowskiego, który w ogóle nie pojawił się na konferencji.

Vive Kielce - MMTS Kwidzyn 25:25 (11:9)

Vive: Bernacki, Kubiszewski - Chodara 1, Zaremba 3, Trojanowski 1, Podsiadło 2, Jachlewski 3, Bartczak 1, żółtak 3, Rosiński 9, Usachov 1, Konitz 1

MMTS: Gawlik, Suchowicz - Krieger 2, Mroczkowski 3, Wardzinski 8,Peret 3, Marhun 6, Markuszewski 1, Witaszek 1, Rombel, Czertowicz 1, Waszkiewicz

Czerwona kartka: Waszkiewicz(MMTS) - 20 min, Zaremba(Vive) - 45 min, obie z gradacji.

Widzów: 1000.

Źródło artykułu: