Zespół Anilany PŁ UŁ Łódź przegrał na własnym parkiecie z zespołem z Legnicy. Nie wiele jednak zabrakło do sensacji.- Do czterdziestej minuty udawało nam się nawiązywać kontakt z rywalem. Początkowo prowadziliśmy w tym meczu. Jednak w ostatnich minutach drużyna z Legnicy zaczęła mieć nad nami trzy-, dwupunktową przewagę i udało im się ją utrzymać do końca spotkania. Porównując te spotkanie z meczem z poprzedniej rundy, gdzie przegrywaliśmy do przerwy jedenastoma bramkami, a w tym starciu schodziliśmy do szatni remisując. Myślę, że jest poprawa. W drugiej połowie zabrakło nam zdrowia, siły. Zespół jest po ciężkim turnieju. Ale na pewno ten wynik jest dużo lepszy niż ten z poprzedniej rundy - powiedział Kamil Witkowski.
W spotkaniu z ekipą Siódemki Miedź Legnica łodzianie otrzymali zaledwie dwie minuty kary. Natomiast ich rywale dziesięć minut. Mimo częstej gry w przewadze, podopieczni Józefa Kulika nie potrafili zdobyć bramki. - Myślę, że może być to wynikiem tego, że na treningach mniej ćwiczymy grę w osłabieniu. Stąd nasze problemy gdy gramy w przewadze lub gdy nie gramy w komplecie - wyjaśnia łódzki skrzydłowy.
Filip Surosz w spotkaniu z zespołem Siódemki był najskuteczniejszym zawodnikiem, zdobył dziesięć bramek dla Anilany. Podczas pierwszoligowych meczów nie przyznaje się statuetek najlepszemu szczypiorniście. Gdyby pojawiła się taka możliwość, Witkowski z pewnością wręczyłby ją swojemu koledze. - Myślę, że na wyróżnienie zasługuje Filip Surosz. Wysoka skuteczność w pierwszej połowie, w drugiej nieco gorzej. Jednak mimo to zagrał bardzo dobry mecz - dodaje szczypiornista.