LM: Czy cztery bramki wystarczą Vive?

Kielczanie jadą na rewanż 1/8 finału Ligi Mistrzów do Mannheim z zaliczką czterech bramek. Czy taka przewaga wystarczy w starciu z jedną z najlepszych niemieckich drużyn?

Aneta Szypnicka-Staniec
Aneta Szypnicka-Staniec

Piłka ręczna to gra błędów, ten, kto popełni ich mniej, wygrywa. W pierwszym meczu o awans do najlepszej ósemki Europy między Vive Targami Kielce a Rhein-Neckar Löwen, to kielczanie wypadli lepiej, dzięki czemu zwyciężyli 32:28. Żółto-biało-niebiescy świetnie rozpoczęli  spotkanie, co pozwoliło im na niemal natychmiastowe zbudowanie wysokiej przewagi. W drugiej części meczu nie ustrzegli się jednak pomyłek, dzięki czemu pojedynek do końca był emocjonujący, a przed rewanżem w Mannheim nie wszystko jest jeszcze jasne.

Jedno ze starych porzekadeł powiada, że dwa razy nie zdarza się taki sam mecz. Czego zatem można się spodziewać przed spotkaniem w Niemczech? Na pewno ostrej, twardej walki do ostatniej sekundy spotkania i koncentracji już od pierwszego gwizdka sędziego. Polscy kibice marzą o tym, by drugi raz z rzędu zobaczyć drużynę z kraju nad Wisłą występującą w Lanxess Arenie podczas Final Four Ligi Mistrzów. Aby tak się stało kielczanie muszą jednak przejść jeszcze bardzo długą drogę, a przede wszystkim w dwumeczu okazać się drużyną lepszą od RNL. Po pierwszym meczu siódemka z Kielc ma cztery bramki zaliczki. Czy to wystarczy?
- Piłka ręczna to jest taka gra, gdzie dwa, trzy trafienia można odrobić w trzy, cztery minuty. Jesteśmy dobrą i już doświadczoną drużyną. Nie jedziemy tam, aby bronić tej przewagi. Naszym celem będzie zwycięstwo, niezależnie od tego, czy jedną, dwoma, czy dziesięcioma bramkami. Jedziemy tam, aby wygrać - mówi rozgrywający kieleckiej drużyny, Michał Jurecki i dodaje. - Każda akcja będzie na wagę złota. Musimy być skupieni przez pełne sześćdziesiąt minut. Każdy szczegół może być na wagę awansu.
Kieleccy zawodnicy są bardzo zdeterminowani. - Do Mannheim jedziemy po zwycięstwo - mówią zgodnie Kieleccy zawodnicy są bardzo zdeterminowani. - Do Mannheim jedziemy po zwycięstwo - mówią zgodnie
Pierwszy mecz między obiema drużynami przebiegał falami, na co szczególną uwagę zwraca trener mistrzów Polski, Tomasz Strząbała- Mamy zadatek czterech bramek, co niektórym mogło się wydawać za mało po tym meczu w Kielcach. Spójrzmy jednak na to, że naszym rywalem jest zespół, który ma szansę na mistrzostwo Niemiec, który w Lidze Mistrzów przegrał tylko jedne zawody, oni nie są słabi. Jeżeli my potrafimy z nimi po 20. minutach prowadzić siedmioma, a później z remisu odskoczyć znów na cztery to można być spokojnym, zwłaszcza, że część zawodników czuje się, że jest w dobrej formie. Nasze nastawienie i determinacja muszą być jednak jeszcze większa - analizuje szkoleniowiec.

Jednym z zawodników, którzy uważają, że cztery bramki to tak naprawdę niewielka różnica jest Sławomir Szmal. Bramkarz przez kilka sezonów występował w barwach Lwów, więc doskonale wie, czego można się spodziewać po jego byłych klubowych kolegach.

- Cztery trafienia to nie jest za dużo. Sytuacja jest taka, że może się wszystko zdarzyć. Pokazuje to choćby wynik ostatniego meczu, gdzie prowadziliśmy już siedmioma bramkami, a w pewnym momencie był remis. To świadczy o jakości obu zespołów - mówi popularny "Kasa" i dodaje ze śmiechem. - Czułbym się spokojnie, gdybyśmy mieli piętnaście bramek przewagi. 

Czy cztery bramki to wystarczająca zaliczka przed rewanżem w Mannheim?

zagłosuj, jeśli chcesz zobaczyć wyniki

Już uciekasz? Sprawdź jeszcze to:
×
Sport na ×