LM: Czy cztery bramki wystarczą Vive?
Kielczanie jadą na rewanż 1/8 finału Ligi Mistrzów do Mannheim z zaliczką czterech bramek. Czy taka przewaga wystarczy w starciu z jedną z najlepszych niemieckich drużyn?
Piłka ręczna to gra błędów, ten, kto popełni ich mniej, wygrywa. W pierwszym meczu o awans do najlepszej ósemki Europy między Vive Targami Kielce a Rhein-Neckar Löwen, to kielczanie wypadli lepiej, dzięki czemu zwyciężyli 32:28. Żółto-biało-niebiescy świetnie rozpoczęli spotkanie, co pozwoliło im na niemal natychmiastowe zbudowanie wysokiej przewagi. W drugiej części meczu nie ustrzegli się jednak pomyłek, dzięki czemu pojedynek do końca był emocjonujący, a przed rewanżem w Mannheim nie wszystko jest jeszcze jasne.
Jedno ze starych porzekadeł powiada, że dwa razy nie zdarza się taki sam mecz. Czego zatem można się spodziewać przed spotkaniem w Niemczech? Na pewno ostrej, twardej walki do ostatniej sekundy spotkania i koncentracji już od pierwszego gwizdka sędziego. Polscy kibice marzą o tym, by drugi raz z rzędu zobaczyć drużynę z kraju nad Wisłą występującą w Lanxess Arenie podczas Final Four Ligi Mistrzów. Aby tak się stało kielczanie muszą jednak przejść jeszcze bardzo długą drogę, a przede wszystkim w dwumeczu okazać się drużyną lepszą od RNL. Po pierwszym meczu siódemka z Kielc ma cztery bramki zaliczki. Czy to wystarczy?Jednym z zawodników, którzy uważają, że cztery bramki to tak naprawdę niewielka różnica jest Sławomir Szmal. Bramkarz przez kilka sezonów występował w barwach Lwów, więc doskonale wie, czego można się spodziewać po jego byłych klubowych kolegach.
- Cztery trafienia to nie jest za dużo. Sytuacja jest taka, że może się wszystko zdarzyć. Pokazuje to choćby wynik ostatniego meczu, gdzie prowadziliśmy już siedmioma bramkami, a w pewnym momencie był remis. To świadczy o jakości obu zespołów - mówi popularny "Kasa" i dodaje ze śmiechem. - Czułbym się spokojnie, gdybyśmy mieli piętnaście bramek przewagi.