- Jest mi naprawdę ogromnie przykro. Nie spodziewałam się, że ten mecz tak łatwo oddamy. Nie wiem co się stało z naszym zespołem. Popełniałyśmy dużo błędów, trafiałyśmy w słupki, nie kończyłyśmy kontr. Nie wypada tak grać przy takich kibicach. Oprawa była wspaniała. Jest mi po prostu przykro - stwierdziła tuż po sobotnim spotkaniu Katarzyna Sabała.
Sama skrzydłowa SPR Pogoni Baltica Szczecin przyznała, że zbyt często ataki prowadzone były przez środek pola, a tam czyhała już szczelnie ustawiona obrona elblążanek, przez którą trudno było się przebić. - Tak, to prawda. Wszystkie nasze ataki kończyły się na środku, a tam stały wysokie dziewczyny. Zamiast grać na zewnątrz my na upartego ciągnęłyśmy do środka. Po meczu można bardzo dużo opowiadać, ale musimy to wszystko przeanalizować, bo tak nie może być. Sama nie poznaję mojego zespołu. Zawiodłyśmy.
Problemem była również słaba skuteczność lub momentami brak szczęścia. Nie do zatrzymania okazała się być przy tym Edyta Szymańska, która brała na siebie ciężar zdobywania bramek w momentach najtrudniejszych (np. przy grze pasywnej). - Zespołowi z Elbląga wychodziło praktycznie wszystko. Miały też bardzo dużo szczęścia, ale, jak mówią, szczęście sprzyja lepszym. Tego dnia to była nasza wina - oceniła Sabała.
Zapytana na koniec, już czysto hipotetycznie, czy oddałaby 3. miejsce w Pucharze Polski za wygraną w pierwszym meczu play-off, odpowiedziała. - Ciężko jest odpowiedzieć na to pytanie. Wiadomo, że walka w pucharze jest inna niż w lidze. Wydaje mi się, że bardziej zależy nam na lidze. Niestety, ale też tak nie można kalkulować. Oddamy wszystko, żeby wygrać ten drugi mecz, który będzie w Elblągu i żeby jeszcze raz zagrać tu w Szczecinie.