Podopieczni Patrika Liljestranda fantastycznie rozpoczęli rywalizację z Nafciarzami, ku uciesze zabrzańskich kibiców po kwadransie meczu prowadząc 9:5. Płocczanie przed końcem pierwszej połowy zdołali jednak odrobić straty (remis 15:15), a w drugiej części spotkania odskoczyli gospodarzom na kilkubramkową przewagę. Górnicy do końca meczu dzielnie walczyli, usilne starania duetu Mariusz Jurasik - Michał Kubisztal spełzły jednak na niczym i to Orlen Wisła wygrała ostatecznie 36:32.
- O naszej porażce zadecydowała szersza ławka Wisły. Swoje zrobiły też niewykorzystane przez nas stuprocentowe sytuacje, a trzydzieści sześć straconych bramek także nie świadczy dobrze o naszej obronie. Według mnie, to wszystko złożyło się na naszą porażkę - stwierdził po końcowym gwizdku Mateusz Kornecki.
[ad=rectangle]
Młody golkiper Górnika większość spotkania spędził na ławce rezerwowych, na parkiecie pojawiając się przed przerwą jedynie na rzuty karne. W jego ocenie zabrzanie mieli niewielkie szanse na pokonanie Wisły, po przerwie popełnili jednak zbyt wiele błędów. Ze swojej postawy nie powinni być jednak zawiedzeni.
- Po wyniku można sądzić, że Wisła była w naszym zasięgu, zresztą praktycznie przez cały mecz im dorównywaliśmy. Nie ulegliśmy Nafciarzom jakoś zdecydowanie, w każdym meczu staraliśmy się nawiązywać walkę, szukać swoich szans i pokazać z jak najlepszej strony - podsumowywał.
Po półfinałowej rywalizacji przed Górnikami wyrasta teraz nowy cel i zadanie - mecze o brązowy medal mistrzostw kraju, najprawdopodobniej z KS Azotami Puławy. - Każdy z nas chciałby zawiesić medal na szyi. Pierwsze dwa mecze u siebie, więc to ogromny plus - zakończył Kornecki.