Witalij Nat przed pierwszym gwizdkiem sędziego w drugim meczu o brązowy medal z KS Azoty Puławy został uroczyście pożegnany przez włodarzy Górnika Zabrze i przedstawicieli władz miasta. Kończący po sezonie karierę Ukrainiec otrzymał pamiątkową koszulkę, mosiężną tabliczkę z podziękowaniem oraz całe naręcza kwiatów.
Kibice Trójkolorowych "Ruskiemu" zgotowali owację na stojąco. Skandowali też imię zawodnika, który w Zabrzu występował przez trzy ostatnie sezony, będąc jednym z głównych reżyserów gry górniczej drużyny.
[ad=rectangle]
O pożegnaniu ukraińskiego rozgrywającego z klubem z Wolności mówiło się od kilku tygodni. Wychowanek ZTR Zaporoże ma wrócić do swojego kraju i poprowadzić macierzysty klub jako szkoleniowiec.
Zasadność uroczystości budzić kontrowersji nie może. Budzi je za to jej czas. Niewykluczone bowiem, że niedzielne zawody nie będą ostatnimi, jakie Nat rozegra przed zabrzańską publicznością. Jeśli Górnik po raz drugi wygra przed własną publicznością po raz trzeci będzie musiał zwyciężyć na niegościnnej dla siebie hali w Puławach.
Z kolei gdy sztuka ta śląskiej drużynie się nie uda - piąte, decydujące o losach medalowej rywalizacji spotkanie odbędzie się w hali w Zabrzu, gdyż Górnik zakończył na wyższym miejscu fazę zasadniczą.
Górnicza ekipa wydaje się być pewna swego. - Czy to mój ostatni mecz w Zabrzu? Tego nie wiem. Zrobimy wszystko, żeby tak było, ale zadanie czeka nas bardzo trudne. Zrobimy jednak wszystko, by sprawę medalu załatwić w trzech meczach - zapewnia "Witek".