- Pokazaliśmy dwie różne twarze. Sobotni mecz zupełnie nam nie wyszedł i zostaliśmy wypunktowani, skończyło się najwyższą przegraną w tym sezonie. Wiedzieliśmy, że to nie był nasz mecz, nie pokazaliśmy tego, na co nas stać i nie było to tym, co powinno się prezentować na parkiecie. Drugi mecz zaczęliśmy zdecydowanie lepiej w obronie i to sprawiło, że tak naprawdę cały czas się trzymaliśmy. Mocna obrona zaprocentowała tym, że kielczanie nie mogli rzucać łatwych bramek, a my wyprowadziliśmy nawet kilka kontrataków. To była ta różnica między sobotnim a niedzielnym meczem - podsumował pierwszy weekend walki o mistrzostwo Polski rozgrywający Orlen Wisły Płock, Mariusz Jurkiewicz.
Płocczanie mieli bardzo mało czasu aby zastanowić się nad tym, co nie zafunkcjonowało podczas pierwszego starcia i pomyśleć, co można poprawić.
- Nie było czasu na dłuższe rozmowy, mieliśmy osiemnaście godzin między meczami. Każdy wiedział, że daliśmy ciała, bo inaczej tego nie można nazwać. Przeszliśmy w sobotę obok meczu i musieliśmy tę plamę jakoś zmazać. W jakiś sposób nam się to udało, bo doprowadziliśmy do dogrywki, ale stan na dzisiaj jest 0:2 - mówił Jurkiewicz.
[ad=rectangle]
Mimo przegranej zespół z Płocka dostał niezły pozytywny impuls. Nafciarze po raz kolejny udowodnili sobie, że są w stanie nawiązać wyrównaną walkę z żółto-biało-niebieskimi. - O niezłych kopach, jakie mieliśmy dostawać, to już słyszałem po Pucharze Polski i wyszło tak, jak wyszło. Zapominamy o tych meczach, które już za nami i skupiamy się na trzecim spotkaniu. Mam nadzieję, że pokażemy się z dobrej strony, tak jak dzisiaj. W Płocku przy naszej publiczności różnie może być. Sam zresztą jestem tego ciekaw, bo po sobotnim meczu sporo wątpliwości zostało - mówił "Kaczka".
Jesteśmy na Facebooku. Dołącz do nas!
Kielczanie do swojej serii zwycięstw nad zespołem z Płocka dodali kolejną cegiełkę. W tej chwili bilans ostatnich spotkań obu drużyn wynosi 12:0. Ostatnio jednak potyczki obu zespołów przypominają sinusoidę. Jak przyznają sami zawodnicy Orlen Wisła gra w kratkę - dobre i wyrównane mecze przeplata bardzo słabymi.
- Mam nadzieję, ze tym razem zaczniemy od dobrego meczu. Mamy nauczkę, wiemy, że jeśli będziemy grali indywidualnie, zbyt szybko pozbywali się piłki, w dodatku nie wracając do obrony, to skończy się tak jak w sobotę. Mamy sześć dni do meczu. To dużo czasu by się zregenerować i przygotować. Zrobimy wszystko by wrócić na piąty mecz do Kielc - zapowiadał Jurkiewicz.
W ostatnich minutach regulaminowego czasu gry płocczanie zmienili linię defensywy. Czy to może być klucz do zwycięstwa w kolejnych spotkaniach? - To obrona, za którą się zabieramy, gdy nam kompletnie nie idzie i wtedy trzeba ryzykować, w naszym żargonie mówimy na to "indiańska obrona", bo trzeba wprowadzić trochę chaosu by zdekoncentrować przeciwnika. Nie ma w tym wielkich zasad, całego meczu byśmy tak nie rozegrali, ale w końcówce dobrze to zafunkcjonowało - wyjaśnił Mariusz Jurkiewicz.
Tylko w LM kaszanka, no ale tam trudniej złapac dojścia