Na wiosenne mecze PGNiG Superligi Mężczyzn zawodnicy Górnika Zabrze wyruszali zazwyczaj z jednodniowym wyprzedzeniem. Dało to świetne efekty, bo Trójkolorowi byli na wiosnę niepokonani w dziewięciu meczach z rzędu, za każdym razem triumfując.
[ad=rectangle]
Dało im to awans do play offów, w półfinałach których najpierw ulegli Orlen Wiśle Płock (0:3), a w batalii o brązowy medal prowadzą na razie 2:0 z KS Azotami Puławy. - Azoty stoją pod ścianą. My mamy teraz trzy mecze do tego, by zdobyć brąz. Oni nie mogą już się potknąć - zauważa Bartłomiej Tomczak, skrzydłowy zabrzańskiej ekipy.
Przed rewanżowym starciem z puławską drużyną Górnik złamał jednak przedmeczową tradycję i w drogę do Puław udał się w dniu meczu. Autokar z drużyną Patrika Liljestranda ruszył na Lubelszczyznę siedem godzin przed pierwszym gwizdkiem sędziego.
Oznacza to, że na parkiet śląska drużyna wyjdzie niemal z autokaru. Odległość między Zabrzem a Puławami wynosi ok. 350 km, co oznacza, że górniczy zespół spędzi w autokarze nieco ponad cztery godziny.
Dodatkowym argumentem, mającym prawo szczypiornistów Górnika zmęczyć jest bardzo wysoka temperatura. W Polsce południowej temperatury w sobotnie przedpołudnie temperatury w słońcu sięgały 42 stopni Celsjusza.
Kto wie czy nie będzie to argument na rzecz zwycięstwa w pierwszym meczu rewanżowym szczypiornistów z Puław, którzy - w przeciwieństwie do rywala - na parkiet wyjdą na świeżości i w pełni wypoczęci.
Trzymam kciuki szkoda ze nie dostalem wolnego bo c Czytaj całość