Biało-czerwoni na parkiecie rywala bronili jednobramkowej zaliczki, którą wywalczyli w pierwszym spotkaniu w gdańsko-sopockiej Ergo Arenie. W rewanżu po wyrównanym pojedynku i emocjonującej końcówce Polacy ponownie okazali się o jedno oczko lepsi, co zapewniło im wymarzony sukces jakim jest miejsce w finałach czempionatu globu.
[ad=rectangle]
Bohaterem sobotniego spotkania bez wątpienia była polska drużyna, jednak prawdziwym liderem kadry, który brał na siebie ciężar gry w decydujących momentach okazał się Karol Bielecki. W Magdeburgu kibice mogli podziwiać bombowe rzuty "Koli" z dystansu. - Cieszę się, że udało się trafić w tych ważnych momentach i dało to awans. Tym bardziej, że w ataku zagraliśmy fajną piłkę ręczną. Spokojnie, do pewnego rzutu, a tego ostatnio brakowało w kadrze. Ta wygrana i awans do mistrzostw świata, to niesamowita motywacja do dalszych treningów - przyznaje w wywiadzie na łamach portalu Echo Dnia.
Obecny zawodnik Vive Targów halę w Magdeburgu zna doskolane. W przeszłości przez kilka sezonów reprezentował on bowiem barwy tamtejszego klubu. - Ja czułem się w niej jak w domu. Bardzo lubię tam grać. To było jedno z moich lepszych spotkań w kadrze - twierdzi.
Jak sam przyznaje od momentu współpracy w Kielcach z trenerem Talantem Dujszebajewem nie tylko w klubie, jak i w kadrze narodowej odżył i przeżywa drugą młodość. - To widać po wynikach i moich występach, zarówno w kadrze, jak i w klubie. Nie ma co do tego wątpliwości. Jesienią rzuciłem niewiele ponad 20 bramek, a na wiosnę ponad 120. Totalna zmiana - kończy.
Źródło: Echo Dnia
W jednym z ostatnich wywiadów ,prowadzący red. próbowal nawiązać do relacji zawodnika z Wentą.
Karol nie od Czytaj całość