Głogowianie, po przyzwoitym występie w rozegranym na własnym parkiecie XX Memoriale im. Ryszarda Matuszaka, do rywalizacji z beniaminkiem PGNiG Superligi przystępowali pewni swego. Skazywana na porażkę ekipa trenera Piotra Przybeckiego porządnie zaskoczyła jednak głogowskich zawodników, od początku spotkania dyktując warunki gry. Do przerwy było już 14:10 dla wrocławian, w drugiej połowie Śląsk poszedł zaś za ciosem i wygrał 29:21.
- Nie tak to miało wyglądać, aczkolwiek myślę, że wyszło to, co zrobiliśmy przez ten tydzień - powiedział po spotkaniu opiekun Chrobrego Krzysztof Przybylski. - Widać było troszkę zmęczenia, ale widać też było trochę braku chęci. Nie było u nas widać takiej radości z gry, jak choćby u przeciwnika - dodał.
[ad=rectangle]
Wrocławianie receptę na pokonanie Chrobrego znaleźli w twardej obronie i ekspresowo wyprowadzanych kontratakach, w których brylował duet Łukasz Białaszek - Arkadiusz Miszka. - Trzeba oddać całemu wrocławskiemu zespołowi, że zagrali bardzo dobre zawody. Pomogła im bramka, do tego doszła konsekwencja w ataku pozycyjnym, której u nas zabrakło - wyliczał Przybylski.
Doświadczony szkoleniowiec liczy, że jego drużyna w zaplanowanym na piątek rewanżu pokaże się z zupełnie innej strony i weźmie rewanż na rywalu zza miedzy.
- Zrobiliśmy w tym spotkaniu zbyt dużo prostych błędów, z których szły kontry. Oddawaliśmy do tego rzuty z nieprzygotowanych pozycji. Takie mecze się zdarzają, mam tylko nadzieję, że był to jednorazowy wypadek przy pracy. Czasami trzeba zejść na ziemię, taki zimny prysznic dobrze nam zrobi - zakończył trener Chrobrego.