Sobotnie spotkanie w hali im. Ryszarda Matuszaka miało bardzo wyrównany przebieg. Żadna z drużyn nie była w stanie wypracować sobie przewagi wyższej niż dwie bramki, a najczęstszym wynikiem na tablicy świetlnej był remis. Gospodarze w samej końcówce mieli swoje okazje, by przechylić szalkę zwycięstwa na swoją korzyć, jednak ostatecznie mecz zakończył się podziałem punktów.
[ad=rectangle]
Obie ekipy w tym pełnym walki spotkaniu nie ustrzegli się błędów. Nie uniknęli się także sędziowie tego pojedynku. - Na temat pracy rozjemców spotkania nie chcę się wypowiadać. Jeśli wykorzystalibyśmy dwa rzuty karne i dwie "setki" w końcówce, to moglibyśmy cieszyć się ze zwycięstwa. Cieszymy się z jednak z jednego punktu, ale Azoty z pewnością były do ugryzienia. Można było przy lepszej skuteczności powalczyć o dwa punkty - ocenia trener Krzysztof Przybylski.
Podobnie jak po poprzedniej serii spotkań, kiedy to Chrobry zdobywając zaledwie 20 bramek minimalnie przegrał we Wrocławiu ze Śląskiem, szkoleniowiec głogowskiej siódemki ma sporo zastrzeżeń do gry w ataku swoich podopiecznych. - Szkoda, że znów zdobywamy mało bramek. Nie ciągniemy ataku szybkiego, nie zdobywamy bramek z kontry. Po raz kolejny ciężko nam przekroczyć barierę 20 bramek. Obrona razem z Rafałem Stacherą w bramce dobrze funkcjonuje, brakuje jeszcze tego, aby uwieńczyć to atakiem szybkim - zaznacza.
nie ma Kuba nie ma ataku