W ostrowskim klubie nie ukrywają, że chcieliby nowy sezon przebrnąć na spokojnie bez drżenia do końca o pierwszoligowy byt. Biało-czerwoni na parkiecie rozumieją się coraz lepiej, co pokazały dwa ostatnie mecze zakończone ich sukcesami. - Jeżeli popracujemy jeszcze nad dopracowaniem pewnych elementów gry to będziemy mieć kompletny zespół. Nie mamy najlepszych warunków fizycznych i musimy grać szybką piłkę nawet na pograniczu ryzyka - mówi Witold Rojek, trener KPR Ostrovia.
[ad=rectangle]
W sobotni wieczór ostrowska drużyna rozprawiła się z Czuwajem Przemyśl 39:34. - Od samego początku było widać, że spotkanie jest prowadzone w szybkim tempie i zakończy się wysokim wynikiem. To było na naszą korzyść. Liczyliśmy się z tym, że przeciwnik, który przyjechał do nas z drugiego końca Polski nie wytrzyma takiego tempa - przyznaje szkoleniowiec ostrowskiej siódemki.
W drugiej połowie spotkania przewaga gospodarzy wynosiła już 7 bramek. Drużyna z Przemyśla była momentami bezradna, tracąc wiele piłek w ataku. W ostatnich minutach przewaga stopniała o kilka trafień. - Nie narzekałbym na rozmiary zwycięstwa. Nie próbowaliśmy rozstrzygnąć gry do końca, ale biorę to na swoje barki. Wpuściłem na parkiet zawodników rezerwowych, mam nadzieję, że ci podstawowi zawodnicy mi to wybaczą, bo pewnie w takim momencie jestem dla nich największym wrogiem. To był dobry moment na wejście zmienników, żeby poczuli walkę na parkiecie. Same treningi to nie wszystko, muszą się zderzyć z przeciwnikiem - kończy Witold Rojek.
Czy dwa ostatnie występy Ostrovii nie były dziełem przypadku pokaże kolejne spotkanie. W przyszłą sobotę biało-czerwoni zagrają na wyjeździe z drugim w tabeli KSSPR-em Końskie.