- Nie ukrywam, że trochę szokiem była dla nas temperatura na hali, ale to nie jest żadne usprawiedliwienie. Niestety, ale momentami oddawaliśmy rzuty z czystych, stuprocentowych pozycji, a piłka nie trafiała nawet w światło bramki. Nie możemy mówić o jakimś pechu, bo to była typowa nieskuteczność i brak skupienia zawodników - uważa trener Krzysztof Terebun.
Jego podopieczni fatalnie rozpoczęli czwartkową potyczkę, już w pierwszych minutach pozwalając rywalom wypracować sobie zdecydowaną przewagę. Olimpia na starcie wyszła na prowadzenie 3:0, którego nie oddała już do końcowego gwizdka.
[ad=rectangle]
W 21. minucie gospodarze wygrywali już 11:6, świdniczanie wówczas rzucili się jednak po raz pierwszy w pogoń. Bramki Kamila Rogaczewskiego i Christiana Motylewskiego zbliżyły podopiecznych Terebuna do rywali, Olimpia wkrótce jednak ponownie odskoczyła na bezpieczny dystans. Podobna sytuacja przytrafiła się w drugiej połowie.
- Cztery bramki z rzędu pozwoliły nam wtedy doprowadzić do stanu 16:18 - wspomina Terebun, dodając: - Wówczas jednak przytrafił się nam drugi przestój. Moi zawodnicy za szybko chyba uwierzyli, że mogą zdobyć punkty i rywale bardzo skutecznie sprowadzili nas na ziemię. Niestety, ale kolejny raz kilkuminutowy przestój i seria błędów przekreśliły nasze szanse na korzystny wynik.
ŚKPR przegrał ostatecznie w Piekarach Śląskich 18:24, doznając szóstej porażki w sezonie ligowym. Podopieczni Terebuna po ośmiu meczach mają na swym koncie 4 punkty i wyprzedzają aktualnie tylko beniaminków z Zielonej Góry oraz Ostrowca Świętokrzyskiego.