- Nie przypominam sobie, żebym grała wcześniej w takim meczu - mówiła po końcowej syrenie kapitan sądeckiego zespołu Kamila Szczecina. - To, co zrobiła Paulina Masna trzeba puścić w internet. Było po meczu, bramkarka powinna złapać piłkę w dwie ręce, a zdarzył się cud. W końcu los uśmiechnął się do nas - dodała.
O zwycięstwie Olimpii zadecydował rzut wolny pośredni, wykorzystany już po końcowym gwizdku. - Każda z nas wierzyła, bo gra się do końca. Sport jest tak piękny! Wydaje mi się, że kibice wyszli z hali zadowoleni, bo jednak te 2 punkty zostały w domu. Była walka, w końcówce wynik oscylował wokół remisu. Wiadomo, że kibice przychodzą nas dopingować i chcą naszych zwycięstw, dlatego nie tylko nam emocje się udzieliły - zauważyła była zawodniczka Piotrcovii. Odniosła się w ten sposób do sytuacji, gdy jeden z kibiców wtargnął na parkiet, żeby zbluzgać sędziego i wdać się w pyskówkę z Moniką Wąż.
[ad=rectangle]
Zanim doszło do elektryzującej końcówki, Góralki miały trudne momenty w tym spotkaniu. Zaczęły od prowadzenia, ale szybko je oddały i potem goniły wynik. - Między dziesiątą, a piętnastą minutą rywal prowadził 4 golami, a moje zawodniczki ostrzeliwały słupki i poprzeczki, lub nie trafiały w bramkę. Mieliśmy problem w rozgrywaniu akcji. Anna Kaliciecka nie mogła grać i mieliśmy mniejsze pole manewru. Do tego obrona nie funkcjonowała w takiej jakości, jak w poprzednich meczach. Trzeba zatem powiedzieć, że szczęście uśmiechnęło się do nas - przyznał trener Dusan Danis. Wbrew wielu komentarzom o stronniczości arbitrów Słowak miał inny pogląd na tę sprawę. - Sędziowie gwizdali więcej fauli na naszą korzyść.
Na trzy minuty przed końcem derbowej potyczki był remis 26:26 i Agata Basiak powędrowała na ławkę kar. Nadarzyła się doskonała okazja, by odskoczyć rywalkom. Szczypiornistki Olimpii-Beskidu nie zdołały jednak skierować piłki do siatki. W 59. minucie wszyscy przeżyli prawdziwą huśtawkę nastrojów. Najpierw Paula Przytuła rzuciła na 26:27, szybko jednak wyrównała Katarina Dubajova, ale zdążyła jeszcze zarobić 2 minuty kary.
- Udało się wybronić ostatnią piłkę, z czego poszła kontra i Paulina wywalczyła rzut wolny bezpośredni. Cały mecz próbowała rzucać z góry, co jej nie wychodziło. Dopiero w tak trudnej sytuacji, gdy miała przed sobą 6 zawodniczek i bramkarkę, udało się przełamać i zdobyć zwycięskiego gola - niesamowite wrażenie. W tej rundzie brakowało nam szczęścia i w końcu dopisało - powiedziała rozgrywająca Olga Figiel.
Ogromna radość sądeczanek oznaczała gorzką pigułkę dla zawodniczek SPR-u Olkusz. Sambor Tczew po pokonaniu KPR-u Jelenia Góra przeskoczył zespół Srebrnych Lwic i zepchnął na jedenastą pozycję. Swoje zrobiły też okoliczności, w których małopolska drużyna straciła punkty. - Taki jest sport - ktoś musi wygrać. W tym przypadku szczęście uśmiechnęło się do dziewcząt z Nowego Sącza. Serdecznie im gratuluję, ale uważam, że byliśmy lepszym zespołem. Olimpia nas dogoniła, bo popełniliśmy kilka błędów w ataku. Gadzina nas kontrowała i była najlepszą zawodniczką tego spotkania. Ten mecz mógł się podobać publiczności. Przed nami druga runda. Dziewczyny idą cały czas do przodu, zespół cały czas się rozwija - podkreślił trener Zdzisław Wąs.