Reprezentacja Polski przegrała z Danią 19:28. O porażce podopiecznych Kima Rasmussena zadecydowała gra w II połowie. - Ciężko powiedzieć czym dokładnie różniły się obie połowy w naszym wykonaniu. W pierwszej świetnie funkcjonowała obrona. Miałyśmy też bardzo dobrze rozpracowane przeciwniczki i udawało nam się zatrzymać ich ataki kombinacyjne. W drugiej niestety gorzej wychodził nam ten element. Traciłyśmy kolejne bramki i spowodowało to naszą frustrację oraz nerwowość w ataku - powiedziała Aleksandra Zych.
[ad=rectangle]
Młoda rozgrywająca wcześniej nie dostawała wielu szans. Jaka była jej reakcja, gdy szkoleniowiec szybko ją wprowadził na boisko? - Jestem młodą zawodniczką i samo powołanie na tak wielką imprezę jest dla mnie niesamowitym wyróżnieniem i nagrodą samą w sobie. To, że dostałam kilka minut na boisku i jeszcze udało mi się "dołożyć cegiełkę" od siebie, to już w ogóle szczyt szczęścia - wyznała urodzona w 1993 roku rozgrywająca w rozmowie z portalem SportoweFakty.pl.
Zych miała bardzo dobre wejście w mecz. Szybko rzuciła trzy bramki, a także dobrze rozgrywała piłkę. - Każdy ma swoje zadanie w kadrze. Moim jest rzucanie z dystansu. Gdy poczułam się trochę pewniej na boisku i widziałam szansę oraz miejsce na rzut, to po prostu rzucałam - przyznała.
Mimo porażki, Polki wciąż chcą walczyć na boisku w ostatnich dwóch meczach. - Według mnie atmosfera w tej drużynie nigdy nie padnie. Nawet w najgorszych momentach, jak choćby po dwóch przegranych meczach w grupie potrafiłyśmy się podnieść i zwyciężyć z Rosjankami - zauważyła Aleksandra Zych.