Mimo że rywalizacja w grupie B sięgnęła ledwie półmetka, coś już o sytuacji w tabeli można było powiedzieć. Z nożem na gardle przystępowali do tego spotkania reprezentanci Czarnego Lądu. Kolejna porażka (trzecia z rzędu) mogła oznaczać dla nich pożegnanie z katarskimi mistrzostwami świata. Co ciekawe, ich trener postawił jednak na tych samych graczy, co w dwóch poprzednich meczach. Kilka zmian wprowadził jego vis'a vis Patrekur Johannesson.
[ad=rectangle]
Jeszcze przed rozpoczęciem widowiska nie zabrakło nieprzyjemnego elementu. Liczniejsza tunezyjska publiczność gwizdała podczas odgrywania hymnu reprezentacji Austrii. Co ciekawe, rozjemcami pojedynku byli serbscy arbitrzy. Dokładnie ci sami, którzy sędziowali mecz Polski i Argentyny. Już na początku dali o sobie znać wykluczając po jednym zawodniku obu drużyn. Spotkanie od prowadzenia rozpoczęli Afrykanie. Cóż z tego, skoro bardzo szybko okazało się, że ich celowniki nie zostały za dobrze ustawione. Piłka często "lądowała" na bramkarzu Nikoli Marinoviciu lub gdzieś zupełnie obok. Chwalić można było jedynie agresywną grę w defensywie. Po pierwszym kwadransie w lepszych humorach byli Europejczycy. Prowadzili bowiem 8:5.
Pochwały mógł zbierać doświadczony Issam Tej. Po drugiej stronie parkietu "szalał" z kolei Robert Weber. Trafiał w tamtym czasie najczęściej (pięciokrotnie). Kiedy wydawało się, że Austriacy opanowali sytuację, przytrafiła im się seria błędów. Skrzętnie wykorzystali ją rywale. W 23. minucie po rzucie z dystansu rezerwowego Waela Jallouza Tunezja prowadziła po raz pierwszy 11:10. W końcówce podwyższyła wynik na 15:12 (28 min.), ale Austria część strat zdołała odrobić.
Drugą połowę ekipa z Czarnego Lądu rozpoczęła od upomnienia obrotowego Teja. Niemniej utrzymała ona rezultat sprzed przerwy. Szczypiornistom z Europy mecz ten wyraźnie się nie układał. Raz za razem mylili się w sytuacjach stuprocentowych. Ten fakt sprawiał, że przeciwnik mógł wierzyć w pierwsze zwycięstwo na tym turnieju. Co ciekawe, nie pomagała im nawet częstsza gra w przewadze. Nic więc dziwnego, że po 40 minutach meczu gracze Johannessona przegrywali 18:19.
Od tamtego momentu spotkanie nabrało charakteru gry gol za gol. Wskazać zwycięzcę było niezmiernie trudno. Na tablicy świetlnej najczęściej widniał remis, jednak z lekkim wskazaniem na afrykańską drużynę. Nerwów nie ukrywał trener Austrii. Wygrana mogła już dać awans. Na 4 minuty przed końcem tylko remisowali 24:24. O końcowym wyniku mogła zdecydować jedna bramka. Szansę na sukces w niewyobrażalny sposób zmarnowali Europejczycy i świetną okazję na zwycięstwo na 7 sekund przed końcem mieli ich rywale. Rzut Tunezjyjczyka został zablokowany i oba zespoły podzieliły się punktami. Wynik ten należy jednak uznać za sporą niespodziankę.
Austria - Tunezja 25:25 (14:15)
Austria: Bauer (5/17 - 29 proc), Marinovic (7/20 - 35 proc.) - A. Hermann, M. Hermann 2, Ziura, Bozovic, Mayer 2/1, Szilagyi, Posch 2, Schlinger 2, Wagesreiter 1/1, Ascherbauer, Weber 9, Bilyk, Santos 7, Kirveliavicius.
Karne: 2/3
Kary: 8 min.
Tunezja: Majed (9/24 - 38 proc.), Maggaiz (4/14 - 29 proc.) - Hedoui, Toumi, Gharbi 3, Tej 5/4, Touati, Hmam, Bannour 7, Jallouz 1, Sanai 5/1, Megannem 2, Boughanmi, Ben Salah 2, Hammed, Chouiref.
Karne: 5/7
Kary: 10 min.
Kary: Austria - 8 min. (A. Hermann, Posch, Schlinger, Bilyk - po 2 min.); Tunezja - 10 min. (Gharbi - 4 min., Tej, Sanai, Boughanmi - po 2 min.).
Sędziowie: Dusan Stoijkovic, Nenad Nikolic (Serbia).
Tabela grupy B