Piotr Wyszomirski: Wszystko jeszcze przed nami

Od porażki z reprezentacją Niemiec rozpoczęli występy w Katarze polscy szczypiorniści. Czy lepszy wynik biało-czerwoni osiągną w starciu z Argentyną? Piotr Wyszomirski nie ma wątpliwości.

Rywalizacja z mistrzami strefy Panamerykańskiej do łatwych należeć jednak nie będzie. Argentyńczycy preferują bardzo żywiołowy i szybki handball, który w połączeniu z wysoką i agresywną obroną często stanowił problem dla polskiego zespołu. O potencjale drzemiącym w zawodnikach z równin La Platy przekonali się w piątek Duńczycy, remisując 24:24.
[ad=rectangle]
Polskim zawodnikom ciężko było przyjąć porażkę z Niemcami, których to dwukrotnie ograli przecież w kwalifikacjach do mistrzostw w Katarze. Zawiodła jednak obrona. - Popełniliśmy głupie błędy w ataku, powinniśmy grać konsekwentniej, a obrona powinna być zdecydowanie mocniejsza. Przez to też Sławek miał problemy, by wejść w mecz. Dobrze, że w drugiej połowie pociągnął te karne - wspomina Piotr Wyszomirski.

Inauguracyjna przegrana z Niemcami potwierdziła ponadto niepokojącą tendencję dotyczącą startów biało-czerwonych na wielkich imprezach. Od Mistrzostw Europy w 2012 roku z czterech meczów wygraliśmy tylko jeden. Uwagę na to zwracał również Wyszomirski.

- Te pierwsze mecze zawsze się nam ciężko grało. Pamiętam choćby mistrzostwa w Danii, kiedy to przegraliśmy jedną bramką z Serbią. Tutaj tak samo ciężko było nam wejść w mecz, z tym że w meczach eliminacyjnych z Niemcami też słabo zaczynaliśmy, a potem ich dochodziliśmy i wygrywaliśmy. Tym razem za słabo zagraliśmy w obronie, by coś ugrać - dodaje "Wyszu".

27-letni golkiper nie chce jednak, by po pierwszym meczu skreślać nasz zespół. - W każdym meczu będziemy walczyć o zwycięstwo. Na pewno nie będziemy mogli zlekceważyć Argentyńczyków, bo inaczej będzie nam bardzo ciężko. Za nami dopiero jeden mecz, więc jeszcze wszystko przed nami - kończy.

Biało-czerwoni niedzielne spotkanie z Argentyną rozpoczną o godz 17:00 czasu polskiego. Mecz rozegrany zostanie w Duhail Sports Hall.

Z Ad-Dauhy dla SportoweFakty.pl,
Maciej Wojs

Komentarze (0)