Z Argentyną więcej serca i głowy - rozmowa ze Sławomirem Szmalem, kapitanem reprezentacji Polski

- Jeśli zagramy podobnie jak z Niemcami w pierwszej połowie, to będziemy mieli bardzo trudne zadanie - mówi o niedzielnym spotkaniu z reprezentacją Argentyny kapitan polskiej kadry, Sławomir Szmal.

Maciej Wojs: Zapomnieliście już o meczu z Niemcami czy nadal siedzi on w was?

Sławomir Szmal: - Mecz jest cały czas w naszych głowach, bo go przegraliśmy i dosyć długo przeżywaliśmy to po końcowym gwizdku. Od razu też rozmawialiśmy z chłopakami o tym gdzie popełniliśmy błędy i dlaczego tak się stało. Nie zapomnieliśmy jeszcze tego.

Rywala znaliście jednak znakomicie i Niemcy chyba niczym was nie zaskoczyli.

- Nie. Wygrali z nami dzięki cierpliwości i dyscyplinie gry, to było ich mocną stroną. W drugiej połowie, kiedy już ich dochodziliśmy, to wykorzystali momenty, w których sędziowie gwizdali im rzuty karne. To były sytuacje 50 na 50, sędzia mógł gwizdnąć lub też nie musiał przerywać gry, ale Niemcy po prostu świetnie to wykorzystali.
[ad=rectangle]
Masz po meczu pretensje do macedońskich sędziów?

- Zwróćmy uwagę na statystyki. Według nich Piotrek Wyszomirski odbił trzy piłki, gdzie w mojej ocenie zanotował więcej interwencji. Do tego złapał te rzuty, po których sędziowie gwizdali rzuty karne. W dwóch sytuacjach obrotowy i rozgrywający niemiecki byli jednak puszczeni na "pusto", mieli czyste pozycje, a mimo to odgwizdane zostały rzuty karne. To były krzywdzące decyzje w tamtym momencie, lecz nie przegraliśmy meczu przez to, a przez słabą grę w pierwszej połowie.

Kolejny turniej mistrzowski zaczęliście od porażki. Z czego to wynika? Nowicjuszami nie jesteście, więc na karb braku doświadczenia zrzucić tego nie można

- Trudno szukać jakiegoś usprawiedliwienia. My po prostu zagraliśmy bardzo słabo w pierwszej połowie, przede wszystkim w obronie i w bramce. To była główna przyczyna dlaczego po przerwie nie udało się nam odrobić strat.

W końcówce meczu wynik był jednak na styku. Zabrakło wam wtedy chłodnej głowy?

- Końcówka na pewno nie należała do udanych. W pewnym momencie, co można zobaczyć na powtórkach, graliśmy wyłącznie do środka i skrzydłowi stali na czystych pozycjach. Wydaje mi się, że być może były nam potrzebne wcześniejsze zmiany, tak by ci zawodnicy odgrywający pierwszoplanowe role byli na końcówkę meczu w miarę wypoczęci.

Dla Ciebie to też nie był dobry mecz, bo kilkukrotnie piłka przechodziła Ci po rękach i wpadała do bramki.

- Praktycznie wszystkie rzuty były jednak na kontakcie z dosyć bliższej odległości i to jest zdecydowanie utrudnienie dla bramkarza. W przerwie powiedzieliśmy sobie parę ostrych słów i na drugą połowę wyszliśmy z założeniem, że trzeba zacieśnić środek i zderzać się z tymi zawodnikami.

Przejdźmy do meczu z Argentyną. Przed startem mistrzostw wiedzieliśmy, że to nieobliczalny przeciwnik. Wczorajszy ich mecz z Danią tylko utwierdził nas w tym przekonaniu.

- Co prawda oglądaliśmy wczoraj z trybun tylko pierwszą połowę ich meczu, a dzisiaj widzieliśmy to co było w telewizji i mediach. Oni jednak jako cały zespół grają na takiej małej fantazji. Zaczynają jedną zagrywkę i kończą ją we wszelaki i całkowicie odmienny sposób. To dosyć ciężki przeciwnik. Jeśli zagramy podobnie jak z Niemcami w pierwszej połowie, to będziemy mieli bardzo trudne zadanie.

Wasze poprzednie mecze z Argentyną pokazały, że czekać was będzie trudne zadanie. Daleko pamięcią sięgać nie trzeba i wystarczy przywołać mistrzostwa świata w Szwecji.

- To nie tylko ten mecz na mistrzostwach świata w Szwecji tak wyglądał, ale podobnie było też podczas turnieju kwalifikacyjnego do igrzysk w Pekinie i na mistrzostwach w Niemczech. Wyniki również były wówczas podobne. To naprawdę solidny zespół, dodatkowo mający teraz w swych szeregach kilku zawodników, którzy grają w europejskich klubach. Ich gra jest teraz bardziej poukładana.

Jesteście przygotowani w defensywie na taką drużynę, która gra szybko i kombinacyjnie? Na przestrzeni lat różnie nam to wychodziło.

- Myśleliśmy, że byliśmy przygotowani do drużyny niemieckiej. Okazało się jednak, że byliśmy za bardzo pasywni. Aby wygrać ten mecz, trzeba przede wszystkim włożyć w grę serce i głowę. Jak się zagramy w obronie dobrze, to nie ważne będzie w jakim stylu zagra rywal.

Z Ad-Dauhy dla SportoweFakty.pl,
Maciej Wojs

Źródło artykułu: