Piątkowe spotkanie w Lusail Multipurpose Hall miało ogrom podtekstów. Na przestrzeni kilku ostatnich lat rywalizacja polskich szczypiornistów z Niemcami regularnie przykuwała uwagę całego handballowego świata, tym razem jednak mówiliśmy o wydarzeniu bez precedensu - w eliminacjach do mistrzostw w Katarze biało-czerwoni wyeliminowali właśnie Niemców, którzy to na turniej na Bliskim Wschodzie zostali zaproszeniu po wykluczeniu Australii i otrzymaniu "dzikiej karty".
We wspomnianych eliminacjach polscy zawodnicy dwukrotnie pokonali Bundesteam i w piątkowym starciu chcieli podtrzymać dobrą passę w starciach z naszymi zachodnimi sąsiadami. Taka nadzieję mieli też polscy kibice, którzy w ponad 500-osobowej grupie pojawili się w Ad-Dausze, na podobne rozstrzygnięcie liczyli też postronni kibice.
[ad=rectangle]
Problemem było jednak to, że biało-czerwoni nie rozpoczęli dobrze rywalizacji. Co prawda pierwszy kwadrans spotkania był bardzo wyrównany, ale z czasem niemiecka drużyna wypracowała sobie kilkubramkową przewagę i na przerwę zeszła prowadząc 17:13.
Pierwsze minuty spotkania w pełni należały do Krzysztofa Lijewskiego. Polski rozgrywający imponował skutecznością i to na jego barkach spoczywał początkowo ciężar zdobywania bramek. Lijewski otworzył wynik meczu, chwilę później wyprowadził nas na prowadzenie 2:1 i 3:2, ale rywale cały czas odpowiadali skutecznymi rzutami swoich zawodników. W 6. minucie wygrywali już 4:3.
Polacy słabo spisywali się w obronie, gdzie brakowało nam agresywności oraz większego zdecydowania przy przerywaniu prób rywali. Niemcy skrzętnie korzystali na każdej pomyłce naszych zawodników, spokojnie rozgrywając atak pozycyjny i w odpowiednim momencie zadając cios. Bezradny w starciach z oddającymi często rzuty z 6 lub 7 metra rywalami był Sławomir Szmal, gdyż środek naszej defensywy co chwila wyprowadzany był w pole przez filigranowych Martina Strobela i Steffena Weinholda.
Dopóki jednak Polakom układała się gra w ataku, wynik oscylował wokół remisu lub też nieznacznego prowadzenia Niemców. W 11. minucie Weinhold wyprowadził Bundesteam na prowadzenie 8:6, ale już sześć minut później Michał Jurecki doprowadził do remisu 9:9. Dwie skuteczne interwencje zanotował wówczas nareszcie Szmal, na ławkę kar powędrował zaś Patrick Wiencek i wydawało się, że Polacy być może wkrótce przejmą inicjatywę.
Niestety, do końca pierwszej połowy to niemiecka drużyna rządziła na parkiecie. Zespół Dagura Sigurdssona imponował porządkiem gry - Niemcy byli zabójczo skuteczni w ataku (17/21 - 81% przed przerwą), do tego perfekcyjnie unieszkodliwi nasze główne atuty, czyli bocznych rozgrywających i grę z kołem. W 26. minucie Uwe Gensheimer wyprowadził swój zespół na prowadzenie 14:11, chwilę potem było już 15:11 po bramce Hendrika Pekelera i Michael Biegler musiał po raz drugi prosić o czas. Jego uwagi nie zdały się jednak na wiele i rywale utrzymali czterobramkową przewagę do przerwy (17:13).
Nadzieję na odwrócenie losów rywalizacji wlał w serca polskich fanów początek drugiej połowy meczu. Dwa szybkie trafienia Lijewskiego i Kamila Syprzaka zmniejszyły nasze straty do dwóch bramek (15:17 - 32. min.), a dodatkowo na ławkę kar w krótkim czasie powędrowali Strobel i Wiencek. Polacy grę w przewadze (niemal standardowo) jednak przegrali i co więcej, kolejnych 120 sekund grać mieli w dwuosobowym osłabieniu po karach dla Piotra Grabarczyka i Andrzeja Rojewskiego.
Dla Niemców mogła to być doskonała okazja do przesądzenia losów meczu, jednak podobnie jak i w przypadku eliminacyjnych spotkań, grający w osłabieniu Polacy przeszli totalną metamorfozę. Kapitalnie do gry wprowadził się Piotr Wyszomirski, który w krótkim czasie obronił dwa rzuty Uwe Gensheimera, w ataku zaś błysnęli Lijewski, Syprzak i Piotr Chrapkowski, dzięki czemu w 37. minucie było już tylko 19:18 dla rywali.
Polacy swego dopięli w ciągu kilku kolejnych minut ponownie za sprawą Chrapkowskiego, którego atomowy rzut ze środka rozegrania doprowadził do remisu 20:20. Niemcy chwilę później odskoczyli co prawda na dystans trzech bramek (23:20), korzystając wówczas na naszym przestoju, ale jedenaście minut przed końcową syreną bramki Lijewskiego i Michała Daszka doprowadziły do stanu 22:23. To zwiastowało niezwykle emocjonującą końcówkę, niestety jednak, bez happy endu dla naszego zespołu.
W 53. minucie Michał Jurecki celny rzutem z drugiej linii doprowadził o remisu 24:24, Niemcy jednak wkrótce powrócili na prowadzenie, a trafienia Michaela Krausa i Weinholda dały im na trzy minuty przed końcem spotkania trzy bramki przewagi (28:25). Polacy byli wówczas pod ścianą, nadzieję dał nam jeszcze kolejny gol Michała Jureckiego, ale kiedy w 58. minucie dwóch biało-czerwonych zostało otrzymało dwuminutowe kary, a na listę strzelców wpisał się Patrick Groetzki, jasne było, że Niemcy tego meczu już nie przegrają.
Polacy piątkową porażką poważnie skomplikowali sobie sytuację w grupie. Biało-czerwonych czeka teraz mecz z Argentyną, który zaplanowany został na niedzielę 18 stycznia. Jeśli nasi gracze chcą osiągnąć w Katarze sukces, w pozostałych grupowych spotkaniach nie mogą już zanotować potknięć.
Z Ad-Dauhy dla SportoweFakty.pl,
Maciej Wojs
Polska: Szmal (4/21 - 19%), Wyszomirski (3/15 - 20%) - Lijewski 7 (1/1), Krajewski, Orzechowski, Bielecki 1, Rojewski, Wiśniewski 1, B. Jurecki 3, M. Jurecki 5, Grabarczyk, Jurkiewicz 1, Syprzak 3, Daszek 3, Szyba, Chrapkowski 2.
Karne: 1/1.
Kary: 10 min.
Niemcy: Heinevetter (3/13 - 23%), Lichtlein (10/26 - 38%) - Kneer, Gensheimer 7 (4/6), Sellin 1 (1/1), Wiencek 1, Pekeler 1, Groetzki 4 (0/1), Weinhold 9, Strobel 3, Schmidt, Kraus 1, Müller, Schöngarth 1, Böhm, Drux 1.
Karne: 5/8.
Kary: 12 min.
Kary: Polska - 10 min. (Rojewski, B. Jurecki, M. Jurecki, Grabarczyk, Jurkiewicz - po 2 min.); Niemcy - 12 min. (Wiencek - 4 min.; Gensheimer, Pekeler, Schmidt, Müller - po 2 min.);
Sędziowali: Gjorgij Nachevski i Slave Nikolov (Macedonia).
Polsce zabrakło tego co powyżej napisałem oraz skuteczn Czytaj całość