Piotrkowianin, podobnie jak w pierwszym meczu, rozpoczął swój drugi mecz od mocnego uderzenia. Po sześciu minutach, po trafieniu Szymona Woynowskiego na tablicy świetlnej widniał wynik 6:3. Radość w szeregach ekipy Rafała Przybylskiego nie trwała długo. Paweł Prokop już w 12. minucie pojedynku doprowadził do stanu 8:8.
[ad=rectangle]
Gwardziści poszli za ciosem i wykorzystali niedyspozycję golkiperów Piotrkowianina w pierwszej połowie. Po drugiej stronie boiska dobrze radził sobie Adam Malcher. W zespole Rafała Kuptela dobrze funkcjonowała gra w kontrataku, a regularnie punktował Wojciech Knop, który w tym starciu wpisał się na listę strzelców 7-krotnie.
Opolanie prowadzili nawet 17:12, jednak jeszcze przed przerwą rywale zdołali zniwelować różnicę. Gol z rzutu karnego Dymytro Zinczuk ustalił wynik po 25. minutach na 18:16.
Po zmianie stron widzowie oglądali ciekawe starcie. Zespoły grały bramka za bramkę i nie potrafiły wypracować bezpiecznego rezultatu. Piotrkowianin długo gonił Gwardię, aż w końcu wyszedł na prowadzenie w 43. minucie starcia. Wówczas do bramki trafił Piotr Swat. To również jego świetna indywidualna akcja na skrzydle okazała się decydująca, kiedy trafił na 31:29. Rywale odpowiedzieli tylko jednym golem.
Gwardia Opole - Piotrkowianin Piotrków Tryb 30:31 (18:16)
Gwardia: Malcher, Zając - Knop 7, Rumniak 6, Lasoń 6, Simić 5, Prokop 3, Mokrzki 2, Ciosek 1, Trojanowski 1, Swat, Baran, Całujek.
Piotrkowianin: Banisz, Procho, Pietruszka - Zinchuk 11, Tórz 4, Pacześny 4, Swat 3, Woynowski 3, Góralski 2, Pożarek 2, Hejniak 1, Mróz 1, Chełmiński, Różański.
/ grano 2 x 25 minut /
***
Finał turnieju pozbawiony był takich emocji. Gospodarze mierzyli się z jedynym przedstawicielem Superligi. Wyrównana walka toczyła się tylko w pierwszej połowie. MKS nie był już tak skuteczny jak w meczu z Gwardią, jednak wynik w pierwszej połowie trzymały świetne interwencje Filipa Jarosza. Nie był on jednak w stanie obronić wszystkich kontr Śląska, który takich okazji miał bardzo wiele.
Najwięcej z nich wykorzystał Andrzej Kryński. Wielkopolanie przez długi czas tracili do wrocławian tylko jedną bramką, ale tuż przed zmianą stron dzięki udanym akcjom Bartłomieja Koprowskiego udało się im doprowadzić do rezultatu 13:9.
Zespół trenera Mateusza Różańskiego nie miał pomysłu na sforsowanie solidnej defensywy WKS-u. Efektem tego były kolejne kontry i kolejne stracone bramki przez gospodarzy.
Mecz nie miał swojej historii. Prowadzeni przez Daniela Grobelnego, który zastępował zmagającego się z problemami zdrowotnymi Piotra Przybeckiego, wygrali 27:18.
MKS Kalisz - Śląsk Wrocław 18:27 (9:13)
MKS Kalisz:
Jarosz, Trojański - Gomółka 5, Adamczak 3, Nowakowski 2, Surosz 2, Krzywda 2, Adamski 1, Frankowski 1, Sieg 1, Kobusiński, Wawrzyniak, Strzebiecki.
/ grano 2 x 25 minut /