Vive lepsze w świętej wojnie (relacja)

To było prawdziwe święto szczypiorniaka. W 85. "świętej wojnie" piłkarze ręczni Vive Kielce pokonali w obecności 4200 widzów Wisłę Płock 30:27 (17:15). Spotkanie, choć nie stało na najwyższym poziomie, było pełne walki, a losy meczu ważyły się do ostatniej minuty. Górą okazali się kielczanie, którzy prowadzili niemal cały mecz i tylko swoim błędom zawdzięczają to, że nie wygrali wyżej i spokojniej.

Podopieczni trenera Bogdana Wenty rozpoczęli z dużym animuszem. Od początku zagrali twardo w obronie i szybko zaczęli uzyskiwać przewagę. Płocczanie gubili się w ataku, a na dodatek nie mogli upilnować zawodników gospodarzy. Po początkowej wymianie ciosów Vive szybko odskoczyło na kilka bramek i wydawało się, że mecz będzie przypominał ten rozegrany przed rokiem, kiedy kielczanie wygrali 12 golami. W 10 minucie Vive prowadziło 8:3 i trener Wenta wpuścił na boisko rewelacyjnie przyjętego przez kibiców Duńczyka Henrika Knudsena. Świeżo pozyskany z drugiej Bundesligi zawodnik potwierdził swoją grą, że drzemią w nim wysokie umiejętności i jeśli zgra się z zespołem to będzie bardzo mocnym punktem kieleckiej siódemki. Na razie jednak czeka go sporo pracy, bo pomimo kilku ładnych zagrań, nie obyło się bez nieporozumień z kolegami z drużyny. Po stosunkowo łatwym początku w grę kielczan wkradły się błędy i przewaga gospodarzy zaczęła topnieć. Spotkanie wyrównało się, co spowodowane było głównie dobra dyspozycją Mortena Seiera w bramce gości oraz brakiem pomysłu w ataku pozycyjnym kielczan. Ostatnie 10 minut tej części gry to praktycznie gra bramka za bramkę, a żadna z drużyn nie zdołała wypracować sobie większej, niż dwubramkowa przewagi. Kielczanie co prawda zdobyli gola na 17:14 na 4 sekundy przed końcowym gwizdkiem, ale równo z syreną Tomasz Paluch zdołał zmniejszyć różnicę bramkową.

Druga połowa gry ku zaskoczeniu rekordowej w historii męskiej ekstraklasy publiki należała jednak do drużyny gości. Piłkarze ręczni Wisły zdobyli cztery ramki z rzędu i wyszli na prowadzenie 17:19. Taki obrót wydarzeń podziałał jednak na Vive jak płachta na byka i po chwili to gospodarze prowadzili 21:19. W kolejnych minutach gra nieco się zaostrzyła, ale i wyrównała. Wynik oscylował wokół remisu, a Vive nie potrafiło odskoczyć na więcej niż dwie bramki, mimo iż miało do tego wiele wyśmienitych okazji. Niestety liczne proste błędy i straty piłki powodowały, że przewaga zamiast rosnąć, malała. Kielczanie grali niedokładnie, ale na szczęście dla nich Wisła również nie stroniła od błędów. Dobrze w bramce kielczan spisywał się Kazimierz Kotliński, którego interwencje nierzadko ratowały Vive przed utrata kolejnych bramek. Wynik do samego końca pozostawał bowiem sprawą otwartą i dopiero ostatnie akcje zadecydowały o tym, że dwa punkty pozostają w Kielcach. Kielczanie okazali się lepsi i przedłużyli swoją passę zwycięstw u siebie nad rywalem z Płocka, z którym we własnej hali nie przegrali już od pięciu sezonów. Vive umocniło się także na pozycji lidera obecnych rozgrywek z przewagą czterech punktów nad Wisłą, co zdecydowanie przybliża ich do zajęcia pierwszego miejsca przed rundą play-off.

Vive Kielce - Wisła Płock 30:27 (17:15)

VIVE: Kubiszewski, Kotliński - Grabarczyk, Zaremba 5, Podsiadło 5, Kuchczyński 3, Jachlewski 1, Piwko 4, Żółtak,Knudsen 3, Rosiński 5, Konitz 2, Stankiewicz 2, Krieger

Wisła: Wichary, Seier - Paluch 6, Kuptel 3, Wuszter 2, Zołoteńko 5, Twardo 1, Rumniak 1, Pronin 5, Nat 5.

Widzów: 4185

Komentarze (0)