Show Rysia i Puchy - relacja z meczu SRS Czuwaj Przemyśl - MKS Kalisz

Nadspodziewanie dobrze rozpoczęli rundę rewanżową gier I ligi gr. B piłki ręcznej szczypiorniści przemyskiego Czuwaju, którzy rozgromili na swoim parkiecie MKS Kalisz.

Długa, blisko 6-tygodniowa przerwa, była dla obu drużyn czasem przygotowań i niewielkich zmian. Szczypiorniści z grodu nad Sanem trenowali nawet w okresie świątecznym. O wiele mniej było sparingowego grania. Harcerze wyszli na parkiet tylko raz i to niemal bezpośrednio przed startem ligi, lecz bardzo wysoko ulegli regionalnemu dominatorowi z Mielca 20:42. W międzyczasie drużynę opuścił jeden z dwóch kołowych - David Skręt, który przeniósł się bliżej rodzinnych stron - do MTS-u Chrzanów.

MKS próbował swoich sił z ekipami nieco mniejszego kalibru, lecz spisali się zaskakująco dobrze. W Opatówku ograli lidera tabeli I ligi gr. B - PE Gwardię Opole aż 32:24. Gorzej było w finale turnieju, lecz porażka z Superligowym Śląskiem Wrocław ujmy nie przynosi. O tym kto jest lepiej przygotowany do rozgrywek mieliśmy się jednak przekonać w niedzielne popołudnie.
[ad=rectangle]
Nieco na przekór regule swoich ostatnich domowych spotkań, tym razem to Czuwaj pierwszy objął prowadzenie, a autorem gola był Paweł Puszkarski. Nie był to jednak wymarzony start miejscowych. Karnego przestrzelił chwilę później Mateusz Kroczek, a goście bardzo szybko zdążyli zdobyć aż cztery trafienia z rzędu. Dobrze radził sobie w tym okresie gry Grzegorz Gomółka . Doświadczony kaliski rozgrywający dał się we znaki Harcerzom już rok temu i był jednym z liderów efektownej wygranej MKS-u w hali przy ul. Mickiewicza na zakończenie sezonu 2013/14. Po 10 minutach goście wiedli grze prym i prowadzili 7:4.

Kryzys gospodarzy minął wraz z pojawieniem się na boisku Henryka Rycharskiego. Popularny Rysiu był zaporą absolutnie nie do przejścia dla bezradnych przyjezdnych. Ponadto fenomenalnie układała się jego współpraca z Pawłem Puszkarskim. W przerwie świąteczno-noworocznej sztab szkoleniowy ewidentnie postawił na poprawę gry w tym elemencie co zaowocowało błyskawicznym powrotem na prowadzenie i spokojnym budowaniem przewagi.

Wreszcie odnalazł się Paweł Stołowski. W rundzie jesiennej najlepszy strzelec w historii klubu grał mocno w kratkę. Na ogół o wiele lepiej spisywał się w pojedynkach wyjazdowych. W niedzielę odwrócił ten niekorzystny trend. Zdobył 10 bramek i pokazał ile potrafi jeszcze dać kolegom i kibicom w Przemyślu. Wziął też na siebie odpowiedzialność za rzuty z linii siódmego metra, których praktycznie nie wykonywał od czasu występów Czuwaju w Superlidze.

W drugim kwadransie meczu kaliska obrona była niemal bezradna wobec skutecznych miejscowych. Nie pomagał także Filip Jarosz - były gracz zasańskiej siódemki. Już do przerwy Harcerze zaaplikowali Wielkopolanom ponad 20 goli. Co ciekawe, w pierwszej części gry padło więcej goli niż w całym sobotnim meczu pomiędzy AZS-em UZ Zielona Góra a Olimpem Grodków. Tamten pojedynek zakończył się wygraną grodkowian 19:16, a w Przemyślu po 30. minutach Czuwaj prowadził 24:16. To pokazuje jak otwarty, szybki i ofensywny mecz mieli okazję obejrzeć tego dnia przemyscy widzowie. Niestety wielu zawodników odniosło drobne urazy. Najbardziej ucierpiał Łukasz Sieg, który bardzo poważnie uszkodził bark i nie wiadomo kiedy powróci na boisko.

W poprzednich meczach drugie połowy wyraźnie nie były domeną zespołu SRS-u. W poczynania zawodników wkradała się dziwna nerwowość i strzelecka niemoc. W efekcie zwycięstwa nad Siódemką Miedź Legnica i SPR-em Tarnów osiągano po niebywale dramatycznej końcówce i masie nerwów. Tym razem trenerzy doskonale zdawali sobie sprawę, że nie można wypuścić z rąk trzeciej wygranej z rzędu na własnym boisku i zwrócili uwagę miejscowym szczypiornistom, że z MKS-em trzeba grać do samego końca.

Efekty przyszły niemal same. Już po 5 minutach od wznowienia gry Czuwaj prowadził dziesięcioma bramkami, a goście byli całkowicie bezradni wobec kolejnych skutecznych akcji miejscowych. Jedynie Kamil Adamski, który jest najmłodszym graczem w kaliskim zespole grał na wysokim poziomie i zdobył 6 z 10 goli w drugiej części meczu dla swojej drużyny. Kibice na trybunach mogli zacząć zastanawiać się czy pęknie bariera czterdziestu goli. Jak dotąd przemyślanie w bieżących rozgrywkach nie byli w stanie osiągnąć podobnej zdobyczy i niedzielny pojedynek wydawał się idealną ku temu okazją.

Końcowe minuty były szansą dla obu trenerów na przegląd kadr i puszczenie w bój zawodników drugoplanowych, którzy nie otrzymują na co dzień zbyt wielu szans. Bardzo dobre przetarcie przed 1/8 finału Mistrzostw Polski juniorów miał Jakub Wańkowicz. Przemyski junior i tegoroczny maturzysta najpierw trafił ze skrzydła, a potem udanie zastąpił Pawła Stołowskiego przy wykonywaniu rzutu karnego. Czterdziesta i ostania bramka dla Czuwaju padła łupem Damiana Misiewicza, a wynik na 40:26 dla SRS-u ustalił z linii siódmego metra Adamski.

15. kolejka będzie dla obu ekip arcytrudnym wyzwaniem. Harcerze udadzą się do Opola na niezdobyty w tym sezonie parkiet miejscowej Gwardii, która chce powtórzyć osiągnięcia Stali Mielec i Górnika Zabrze i zwyciężyć we wszystkich meczach sezonu. Wywiezienie choćby punktu z Opolszczyzny byłoby dla Czuwaju wyczynem godnym uznania. MKS zagra u siebie z drugim w tabeli KSSPR-em Końskie . W przypadku porażki sytuacja graczy z najstarszego miasta w Polsce może się bardzo skomplikować.

Czuwaj Przemyśl - MKS Kalisz 40:26 (24:16) 

Czuwaj: Sar, Rycharski, Orłowski - Kusal 1, Puszkarski 9, Dejnaka 1, Stołowski 10, Wańkowicz 2, Żak 2, Misiewicz 5, Kroczek 6, Kubisztal 4

MKS - Trojański, Jarosz - Krzywda, Celek, Wawrzyniak 2, Adamczak 6, Kobusiński 1, Sieg, Strzebiecki, Nowakowski 2, Gomółka 4, Surosz 2, Frankowski, Adamski 8

Kary:
Czuwaj - 8 minut 
MKS - 8 minut

Karne:
Czuwaj - 4/5
MKS - 8/8

Sędziowie: Krzysztof Jac (Tarnów), Marcin Wrona (Wierzchosławice)

Widzów: 400

Źródło artykułu: