Już przed meczem Sandra Spa Pogoni z Energą MKS-em Kalisz wiadomo było, że gospodarze mogą wystąpić bez kilku czołowych zawodników. Okazało się, że w składzie zabrakło tylko Wojciecha Jedziniaka. Indywidualnie rozgrzewał się jednak Paweł Krupa i także nie było pewne, czy będzie w stanie pomóc drużynie.
Czytaj więcej: wielka niespodzianka w Zabrzu. Górnik znów bez medalu!
W pierwszym fragmencie spotkania lepsze wrażenie sprawiali kaliszanie. Przede wszystkim byli dość skuteczni. Z prawej flanki bramkę Sebastiana Zapory ostrzeliwał Marek Szpera, a po drugiej stronie okazji nie marnował Kirył Kniaziew. Wydawało się, że lider grupy spadkowej dość szybko wypracuje sobie bezpieczną przewagę. Miejscowi nie zamierzali jednak ułatwiać im tego zadania. Coraz lepszymi interwencjami popisywał się najstarszy z bramkarzy Portowców. Od razu znalazło to przełożenie w wyniku na tablicy świetlnej.
Szczecinianie starali się szybko wymieniać piłkę między rozgrywających, ale umiejętnie rozciągali grę do skrzydłowych. Dobrą dyspozycję pod nieobecność Jedziniaka zachowywał Dawid Fedeńczak. Właśnie to po jego trafieniu z kontry Pogoń wyszła na pierwsze w tych zawodach prowadzenie. Jak się potem okazało, nie oddała go już do końca tej części spotkania. Mimo wszystko, trener Patrik Liljestrand mógł być zadowolony z postawy swojego zespołu. Kilka ważnych obron zaliczył Łukasz Zakreta. A i atakujący gości nie mylili się aż tak często, by nie mogli myśleć o zwycięstwie i właściwie zapewnieniu sobie utrzymania w lidze.
ZOBACZ WIDEO "Druga połowa". Raków już w Lotto Ekstraklasie. Będzie nowa jakość w lidze czy "druga Sandecja"?
Duże emocje w walce o utrzymanie się w Superlidze. Zobacz więcej!
Po zmianie stron mecz nabrał jeszcze większego smaczku. Kapitalne zawody, zresztą ponownie w Szczecinie, rozegrał Zapora. W efekcie przyjezdni przez ponad 13 minut nie mogli znaleźć na niego sposobu. Mieli jednak bardzo dobre wejście tuż po przerwie. Do zera zniwelowali swoją stratę. Wydawało się, że właśnie wtedy nastąpi przełom. Tym bardziej, że i Zakreta, a potem również Artem Padasinow dawali kolegom w ofensywie jakieś nadzieje.
W pewnym momencie oba zespoły miały spory problem ze skutecznością. Szybciej przełamali się szczecinianie. Potem jeszcze parkiet z karą opuścił Artur Bożek. Przy stanie 20:16 Pogoń miała już wszystko w swoich rękach. Niewiele brakowało, a gospodarze wypuściliby szansę z rąk. Krupa, który dotąd grał tylko w defensywie i to w dodatku sporadycznie, zdobył decydującą bramkę. Po meczu trener Biały przyznał, że jego rozgrywający zupełnie nie miał czucia w kontuzjowanym kciuku. Portowcy po zwycięstwie oddalili się od niebezpiecznej strefy. Za kilka dni udadzą się do Mielca na mecz ze Stalą.
PGNiG Superliga, 5. kolejka (grupa spadkowa):
Sandra Spa Pogoń Szczecin - Energa MKS Kalisz 24:22 (16:13)
Sandra Spa Pogoń: Bartosik, Gawryś, Zapora 1 - Wąsowski, Horiha 3, Krupa 1, Bosy 2, Biernacki 5, Krysiak 3, Matuszak, Rybski 5 (4/4), Zaremba 1, Fedeńczak 3.
Karne: 4/4.
Kary: 10 min. (Krupa - 4 min., Horiha, Matuszak, Fedeńczak - 2 min.).
Energa MKS: Potocki, Zakreta, Padasinow - Kwiatkowski, Bałwas 2, Bożek, Drej 5 (3/4), Misiejuk 1, Grozdek 1, Szpera 4, Pilitowski 1, Kniazeu 6 (3/3), Krytski 2, Czerwiński.
Karne: 6/7.
Kary: 10 min. (Kwiatkowski, Bożek, Misiejuk, Kniazieu, Czerwiński - 2 min.).
Sędziowie: Bąk, Ciesielski (obaj z Zielonej Góry).
Widzów: 300.