Artur Siódmiak na chłodno ocenił przebieg półfinałowego spotkania Polska - Katar. - Ten mecz był do wygrania. Mieliśmy bardzo dobre pierwsze 20 minut, kiedy kontrolowaliśmy przebieg spotkania. Atak był dobrze ułożony, ale później dużo dało naszym rywalom wejście Saricia do bramki. Pod koniec pierwszej połowy stanęliśmy w ataku. Zaczęliśmy grać zbyt indywidualnie, rzucaliśmy z nie do końca dobrze wypracowanych sytuacji. To głównie pozwoliło Katarczykom na odskoczenie na kilka bramek. Słabiej graliśmy w obronie, przez co i bramkarze mieli utrudnione zadanie - zauważył były kołowy reprezentacji Polski, a obecnie ekspert Polsatu Sport.
[ad=rectangle]
Kontrowersje na trybunach oraz po meczu też na boisku wzbudziły decyzje arbitrów. - My ciągle staraliśmy się walczyć o rezultat. Sędziowie oczywiście nam w tym nie pomagali, wybijali nas z rytmu i wyrzucali na wątpliwe kary. Wszyscy jednak przypuszczali, że tak to będzie wyglądać. Przez 60 minut było koło 8-9 kontrowersyjnych decyzji. Słabiej spisała się jednak obrona i atak pozycyjny był zbyt statyczny. W tym głównie musimy upatrywać przyczyn naszej porażki - nie miał wątpliwości Siódmiak.
- Świetnie grali natomiast Michał Szyba i Dzidziuś (Michał Jurecki, dop. red.). Ciągnęli naszą grę. Odpowiedzmy sobie jednak na pytanie, czy jeśli gramy w przewadze i tracimy trzy bramki, to wina sędziów, czy naszego zespołu? Katar to na pewno nie jest super drużyna, ale to ułożony zespół. Valero Rivera zrobił super robotę. Sędziowie trochę pomogli naszym rywalom, ale nie zwalajmy na nich całej winy. Zagraliśmy słabiej, niż z Chorwacją i ze Szwecją - wyjaśnił.
Mimo błędów, niskiej skuteczności bramkarzy i kontrowersji sędziowskich, do końca walczyliśmy o zwycięstwo. W zespole rywala tym razem sporo bramek rzucili rodowici Katarczycy. - Każdy dołożył tam swoją cegiełkę. Swoją robotę na pewno zrobił Sarić. Pod koniec meczu myślałem, że doprowadzimy do wyrównania, ale tak się nie stało. Od euforii do smutku granica jest bardzo cienka. Niemniej jednak pamiętajmy, że gramy w półfinale mistrzostw świata i jest to bardzo duży sukces. Pozostaje nam walka o brąz, a nie o złoto i trzeba podnieść głowy do góry - zakończył Artur Siódmiak.