Zagłębie Lubin w nie najlepszym stylu pożegnało się z marzeniami o awansie do Final Four Pucharu Polski dwukrotnie ulegając Górnikowi Zabrze. Drużyna z Dolnego Śląska nie była w stanie reagować na boiskowe wydarzenia i własnej indolencji zawdzięczała fakt, iż rywale szybko budowali wysoką przewagę.
- Trudno po takim meczu powiedzieć coś odkrywczego. Znowu powtórzył się scenariusz z Lubina, gdzie popełnialiśmy mnóstwo błędów własnych. Górnik zbudował sobie wysoką przewagę w pierwszej połowie i to było konsekwencją końcowego wyniku - ocenia Mateusz Wolski, zawodnik lubińskiej drużyny.
[ad=rectangle]
Lepiej Miedziowi wyglądali w drugiej części spotkania, choć i tym razem powtórzył się scenariusz z poprzedniej połowy. Słabo skoncentrowana ekipa Zagłębia szybko straciła kolejne bramki i do zabrzan traciła już dwanaście trafień. Było to różnicą dla lubinian nie do nadrobienia.
- Po przerwie znów rozpoczęliśmy źle i z plus osiem dla Górnika zrobiło się plus dwanaście. Potem goniliśmy wynik, ale nie byliśmy już w stanie złapać kontaktu, by pomyśleć o walce o awans. Wierzyliśmy, że uda nam się bramkę straty z pierwszego meczu nadrobić i awansować do Final Four, ale rywale nie pozostawili nam wątpliwości i zasłużenie przeszli dalej - przyznaje 26-latek.
Rozgrywający Zagłębia nie ukrywa, że indolencja pod bramką rywala oraz brak koncentracji w kolejnych meczach może dolnośląski zespół drogo kosztować. Lubinianie wciąż walczą bowiem o awans do play offów.
- Z taką grą - jak powiedział trener po pierwszym meczu - jakby mecz trwał sto minut, to może byśmy Górnika dogonili. Tymczasem trwa tylko sześćdziesiąt i musimy pogodzić się z tą porażką, bo byliśmy od rywala słabsi - puentuje gracz ekipy z Lubina.